Popielniczki w koszach na śmieci na przystankach są puste, za to wokół leżą stosy niedopałków - zauważa "Życie Warszawy". Jest to skutek ustawy antynikotynowej, która zabrania palenia tytoniu na przystankach komunikacji miejskiej. Efekt jest taki, że oczekujący odchodzą kawałek dalej. Niedopałki oczywiście lądują na chodnikach.

Rachunek jest prosty: za złamanie zakazu palenia na przystanku mandat wynosi 500 zł, za śmiecenie tylko 50 zł. Zysk w przypadku ewentualnej wpadki jest wymierny. Po psich odchodach, niedopałki stają się drugą zmorą stolicy. Rozwiązanie problemu nie jest jednak takie proste, bo kosze na przystankach należą do Zarządu Transportu Miejskiego, a pozostałe do Zarządu Oczyszczania Miasta. Choć obie instytucje nawet nazwy mają podobne, o porozumienie bardzo trudno.

A może po prostu przestawić kosze i tym samym zachęcić palaczy do korzystania z nich - zastanawia się "Życie Warszawy".