Przeciwnicy oskarżonego o korupcję prezydenta Filipin Josepha Estrady dali mu czas na złożenie dymisji do świtu w sobotę i zagrozili, że w przeciwnym razie tłumy demonstrantów pomaszerują na pałac prezydencki.

Na kilka godzin przed upływem ultimatum - które według czasu polskiego kończy się w piątek o 23.00 - 700 tysięcy ludzi zgromadziło się na wiecu w tym samym miejscu Manili, gdzie w roku 1986 znajdowało się centrum zwycięskiej rewolty przeciwko ówczesnemu prezydentowi, Ferdinandowi Marcosowi. Z każdą godziną demonstrantów przybywało. Wielu z nich trzymało w rękach zapalone świeczki. Tłum witał oklaskami zjawiających się na wiecu polityków obozu rządowego i wojskowych, którzy w piątek opuścili Estradę i dołączyli do opozycji. Później setki tysięcy mieszkańców Manili tańczyły i śpiewały tam do wczesnego rana. Jedna z orkiestr rockowych grała przeboje Ricky Martina, a tłum wymachiwał balonikami, plakatami, flagami i świeczkami. Na nocnym niebie pojawiło się też trochę ogni sztucznych oraz laserowy napis-apel: "USTĄP". Pozbawiony poparcia dowódców wojska i policji oraz znacznej części swego gabinetu, 63-letni Estrada, były aktor filmowy, zaproponował w piątek rano, że odda władzę, choć dopiero po przyspieszonych wyborach, które miałyby się odbyć w maju. Jednak propozycję tę natychmiast odrzuciła wiceprezydent Filipin, Gloria Macapagal Arroyo, konstytucyjna następczyni Estrady i jego rywalka polityczna. Przedstawiciele opozycji oświadczyli potem, że Estrada, którego sprzymierzeńcy zablokowali we wtorek proces parlamentarny o usunięcie prezydenta od władzy za korupcję, co wywołało obecny kryzys, prosi w zakulisowych rozmowach o pięć dni na opuszczenie pałacu i o gwarancje, że zostanie ułaskawiony. Potem miałby odlecieć wraz z rodziną za granicę. Na godzinę przed upływem ultimatum wyznaczonym przez filipińską opozycję dla prezydenta Josepha Estrady w sprawie złożenia urzędu szefa państwa, z pałacu prezydenckiego w Manili wyruszył konwój samochodów, nie ma wiadomo jednak, czy prezydent znajdował wśród pasażerów samochodów, które opuściły pałac Malacalang.

Dowódcy sił zbrojnych oświadczyli, że rozkazy będą przyjmować tylko od pani Arroyo, i wezwali Estradę, by ustąpił bez dalszej zwłoki. Pani Arroyo od rana przewodniczy zgromadzeniu przeciwników Estrady przed kościołem przy manilskiej ulicy Edsa - w tym samym miejscu, gdzie kardynał Jaime Sin , arcybiskup Manili, apelował w roku 1986 do mieszkańców miasta o obalenie Ferdinanda Marcosa. Piątkowy rozwój wydarzeń w stolicy Filipin przypomina sytuację sprzed 15 laty, gdy także oskarżany o korupcję prezydent Marcos ugiął się przed siłą "potęgi ludu" i uciekł na Hawaje.

01:00