Stany Zjednoczone nie zamierzają przepraszać Chin w związku z zeszłotygodniową kolizją chińskiego myśliwca z amerykańskim samolotem zwiadowczym, który musiał lądować w Chinach i jest przetrzymywany na wyspie Hainan.

Pekin domaga się, by władze w Waszyngtonie przeprosiły za incydent, w którym zaginął pilot chińskiego samolotu, a Biały Dom nie chce o tym słyszeć. "Konflikt zniszczył stosunki amerykańsko - chińskie" - powiedział w jednym z wywiadów telewizyjnych sekretarz stanu USA Collin Powell. Jednocześnie polityk wykluczył, by Amerykanie kiedykolwiek powiedzieli "Przepraszam". "Oznaczałoby to, że ponosimy winę za to zdarzenie" - tłumaczył Powell. W podobnym tonie wypowiadał się też wiceprezydent Stanów Zjednoczonych - Dick Chenney. Na razie dyplomatom z USA udało się trzykrotnie spotkać z osobami, które przebywały na pokładzie uszkodzonej maszyny. "Ciężko pracujemy, by wywalczyć prawo do swobodnego kontaktu z załogą samolotu dwa razy dziennie"- ujawnił amerykański attache wojskowy generał Neal Sealock. Nie wiadomo, kiedy Amerykanie wrócą do domu i co się stanie z samolotem. Tymczasem w USA coraz częściej słychać głosy, że rozmowy do niczego nie prowadzą i należy sięgnąć po ostrzejsze środki, na przykład zerwać stosunki dyplomatyczne z Chinami i obłożyć ten kraj sankcjami.

foto EPA

00:10