Władimir Putin szykuje się do rywalizacji o Azję Środkową. Rosyjski prezydent pojechał do stolicy Kirgistanu, Biszkeku. Kirgistan to trzeci po Chinach i Indiach kraj azjatyckiego tournee Putina, ocenianego jako próba szukania równowagi w stosunkach Rosji ze Wschodem i Zachodem.

Oficjalnie Moskwa nie ukrywa, że wizyta Putina w Biszkeku to wyraz poparcia dla prezydenta Askara Akajewa, zwłaszcza, że dochodzi do niej w momencie kryzysu politycznego w Kirgistanie i coraz częstszych demonstracji opozycji domagającej się dymisji Akajewa.

Radio Swoboda zwraca jednak uwagę na inny aspekt wizyty, interpretując ją jako element dyplomatycznej rywalizacji między Rosją a Stanami Zjednoczonymi o wpływy w Azji Środkowej. Rozgłośnia przypomina przy tym, że tydzień po wizycie Putina w Kirgistanie, prezydent sąsiedniego Tadżykistanu - Imomali Rachmonow spotka się w Waszyngtonie z prezydentem George'm W. Bushem. Oba spotkania mają dotyczyć podobnych kwestii, z których główna to wzrost obecności wojskowej Stanów Zjednoczonych i Rosji w Azji Środkowej - komentuje radio Swoboda.

A obecność ta cały czas rośnie. W ubiegłym tygodniu rosyjskie lotnictwo zaczęło rozlokowywać się w pobliżu Biszkeku - docelowo ma tam stacjonować 20 samolotów i 700 żołnierzy. Jak oficjalnie tłumaczą to kirgiskie władze, mają być zaporą przed islamskim integryzmem, który może się przekształcić w terroryzm.

Zaledwie kilkadziesiąt kilometrów dalej stacjonuje trzy tysiące żołnierzy amerykańskich i innych krajów zachodnich. Cel ich pobytu jest niemal identyczny jak ten, którym swoją obecność usprawiedliwiają Rosjanie.

Obserwatorzy są zdania, że powrót rosyjskich oddziałów do Kirgistanu to oczywisty znak, że między Moskwą a Waszyngtonem trwa w Azji Środkowej nowa rywalizacja, której ostatecznym celem jest bardziej ustanowienie politycznej i ekonomicznej kontroli nad regionem niż walka z terroryzmem.

Foto: Archiwum RMF

16:10