Przed Okręgowym Sądem Lekarskim we Wrocławiu zaczął się proces lekarza obwinionego w sprawie pomyłki przy in vitro. Doszło do niej 2 lata temu w klinice w Policach w Zachodniopomorskiem. Wskutek błędu lekarskiego pacjentka urodziła nie swoje dziecko. Nasienie męża, zamiast z komórką jajową żony, miało zostać połączone z komórką innej kobiety. Rozprawę utajniono z powodu tajemnicy lekarskiej i dobra pokrzywdzonych.

W tej sprawie oskarżony jest Tomasz B. - lekarz kliniki ginekologii w Policach. W 2014 r. miał od dopuścić się błędu, wskutek którego przy zabiegu zapłodnienia in vitro pacjentka urodziła nie swoje dziecko. Nasienie męża, zamiast z komórką jajową żony, miało zostać połączone z komórką innej kobiety. Dziecko urodziło się z wadami genetycznymi.

Na pierwszej rozprawie wyjaśnienia składał obwiniony lekarz oraz dwóch świadków.


Wrocławski sąd jest trzecim sądem lekarskim, do którego skierowano sprawę pomyłki podczas in vitro. Dwa poprzednie nie zajęły się nią. Okręgowy Sąd Lekarski w Szczecinie uznał, że "może nie zachować bezstronności" i odesłał sprawę do Naczelnego Sądu Lekarskiego. Ten wyznaczył białostocki sąd lekarski. Placówka uznała jednak, że "może być niewystarczająco przygotowana merytorycznie". Ostatecznie w lutym tego roku NSL wyznaczył do zbadania tej sprawy sąd we Wrocławiu.

Rzecznik odpowiedzialności zawodowej Okręgowej Izby Lekarskiej w Szczecinie prof. Jacek Różański informował w czerwcu ub.r., że obwiniony lekarz to osoba bezpośrednio odpowiedzialna za nadzór nad laboratorium. Według rzecznika, przewinienie lekarza dotyczyło błędu organizacyjnego.

Nie było kontroli nad pracą laborantów

W kwietniu rzecznik doszedł m.in. do wniosku, że procedury stosowane w klinice wspomaganego rozrodu były zbyt ogólne, nie było wyraźnych przepisów dotyczących znakowania probówek z komórkami jajowymi. Także nie było systemu kontroli nad pracą laborantów. Tymczasem w placówkach tego typu na świecie standardem jest wzajemna kontrola laborantów.

Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Szczecinie, ale jest ono zawieszone do czasu uzyskania opinii biegłych z prywatnego zakładu medycyny sądowej w Łodzi. Prokuratura spodziewa się, że opinia wpłynie w maju.

Celem opinii jest m.in. uzyskanie odpowiedzi na pytanie, czy błąd w procedurze in vitro wywołał skutek w postaci narażenia matki i dziecka na wystąpienie choroby realnie zagrażającej ich życiu. 

(dp)