Przez pół roku tzw. towarzystwo rządzące Polską wiedziało o korupcyjnej propozycji złożonej Agorze przez Lwa Rywina – wynika z zeznań redaktora naczelnego tygodnika „Nie”. Sejmowa komisja śledcza zakończyła wczoraj przesłuchanie Jerzego Urbana.

Z wczorajszych zeznań Urbana wyłania się interesujący zarys stosunków panujących w tzw. towarzystwie: były więc wyjazdy na Mazury, wspólne bankiety i przyjęcia. W towarzystwie był też Rywin: Od kiedy lewica rządzi, pan Lew Rywin był stałym elementem pejzażu towarzyskiego lewicy - mówił naczelny tygodnika „Nie”.

Urban zeznał, że po nagraniu korupcyjnej propozycji przez Adama Michnika producent rzadziej pojawia się w towarzystwie. Modna za to staje się sama afera, o której mówili dosłownie wszyscy na długo przed ujawnianiem jej przez „Gazetę Wyborczą”. Mógłbym przypomnieć sobie wiele jakichś epizodów, np. grę towarzyską kilku panów pt. „Co bym zrobił na miejscu Rywina”. Teraz taka odbywa się zabawa towarzyska - mówił Urban.

Szef tygodnika powracał także do wczorajszych wątków, najczęściej do zdania, które Rywin wypowiedział w jego gabinecie: "Ja pierwszy Millera nie zaatakuję." Jerzy Urban potraktował to zdanie jako szantaż pod adresem premiera: Może też znaczyć, że gdyby premier go zaatakował, to on miałby coś do wyciągnięcia przeciwko premierowi. Co to miało być i czy rzeczywiście tak było, na to pytanie brakuje odpowiedzi.

Urban potwierdził też to, co wcześniej zeznał wiceszef Agory Piotr Niemczycki - że Rywin w lipcu był załamany psychicznie. Szef "Nie" mówił, iż producent był w nastroju histerycznym, a kilka miesięcy później - w czasie ich rozmowy pod koniec listopada - był już spokojny i rzeczowy.

Posłuchaj także relacji warszawskiej reporterki RMF Agnieszki Burzyńskiej:

foto RMF

08:45