Jeden z ostatnich, istniejących w Gdańsku, jednoosobowych bunkrów żelbetowych z czasów II wojny światowej został uchroniony przed zniszczeniem. Za zgodą Pomorskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków budowlą zajęła się Fundacja Kulturalne Pomorze.

Ważący ponad dwie tony obiekt stał nad brzegiem Motławy, niedaleko centrum miasta.

W czasie wojny bunkier pełnił funkcje obserwacyjne i wartownicze.

Bunkier, który po remoncie nabrzeża Motławy mógł być zamieniony na gruz, Fundacja Kulturalne Pomorze chce wykorzystać podczas organizowanych imprez historycznych, a także bezpłatnie wypożyczać go innym organizacjom pozarządowym popularyzującym historię.

Obiekt był produkowany na wielką skalę w fabrykach betonu III Rzeszy w latach 1938-1945. Ma formę walca i zakończony jest stożkowatym dachem. W polskiej terminologii fortyfikacyjnej jest nazywany "schron typu ołówek", w niemieckiej zaś "Ein Mann Bunker Splitterschutzbauten".

Nazywany był też złośliwie garnkiem Kocha, ponieważ podobne schrony produkowała rodzina Ericha Kocha, gauleitera Prus Wschodnich. Był bardzo popularny w czasie wojny, ustawiany w różnych miejscach, które były uważane przez władze wojskowe za punkty strategiczne. Można je było zobaczyć przy ważnych urzędach, portach, stoczniach, zakładach przemysłowych, koszarach wojskowych - powiedział Bartosz Gondek z Fundacji Kulturalne Pomorze.

Dodał, że mimo masowej produkcji, dziś tego typu bunkrów pozostało niewiele. Podobne budowle znajdują się też w Polsce południowej.

Po zakończeniu wojny, kiedy ich rola się kończyła były po prostu usuwane i mielone na gruz. W tej chwili w Polsce południowej robi się coraz modniejsze zachowywanie tych schronów. Zaczyna to być ciekawy obiekt kolekcjonerski i muzealny - wyjaśnił Gondek.

Gdański bunkier jest w dobrym stanie, zachowały się jeszcze nawet - co należy do rzadkości - betonowe drzwi. 

W środku nie było żadnego wyposażenia. Wartownicy mieli własną broń. Robili jednak wszystko, żeby w tych schronach nie siedzieć, bo były bardzo ciasne i były przekleństwem dla żołnierzy. Wchodzili do tego schronu tylko wtedy, kiedy było trzeba. Ze względu na tę niewygodę cieszyły się złą sławą - wyjaśnił Gondek.  

Bunkier został przetransportowany ciężarówkę do Pruszcza Gd., gdzie będzie składowany przez jedną z firm.

(pj)