Uwolniony polski ksiądz Mateusz Dziedzic odleciał z lotniska w Brazzaville, stolicy Konga. W niedzielę misjonarz ma wrócić do kraju - powiedział rzecznik Konferencji Episkopatu Polski ks. Józef Kloch.

Ks. Dziedzic - kapłan z diecezji tarnowskiej - został uprowadzony przez rebeliantów w nocy z 12 na 13 października z misji w Baboua w Republice Środkowoafrykańskiej, ok. 50 km od granicy z Kamerunem. Następnie został wywieziony w stronę granicy z Kamerunem.

W środę poinformowano, że ksiądz został uwolniony.

Rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski mówił, że uwolnienie misjonarza było możliwe "dzięki kompleksowym działaniom dyplomatycznym, w które - oprócz polskiej dyplomacji - były zaangażowane kraje regionu, organizacje międzynarodowe, takie jak ONZ, kraje sąsiednie, a także kraje posiadające ważne interesy w tej części Afryki, przede wszystkim Republika Francuska". Jak dodał, "to była bardzo złożona, kompleksowa akcja negocjacyjna".

Polski ksiądz był przetrzymywany wraz z grupą innych zakładników, wraz z nim uwolnionych zostało 15 osób.

"Nie sformułowano żądań"

Według Wojciechowskiego w trakcie negocjacji ws. uwolnienia kapłana "wobec państwa polskiego nie było formułowanych żadnych żądań".

Po uprowadzeniu misjonarza polskie MSZ informowało, że porwania dokonała uzbrojona grupa rebeliantów, tzw. Ludzie Miskina. W resorcie został powołany zespół kryzysowy. Szef MSZ Grzegorz Schetyna powołał też specjalny zespół międzyresortowy, który zajmował się sprawą.

W Republice Środkowoafrykańskiej pracuje ponad 30 polskich misjonarzy, w tym 11 księży, i jedna osoba świecka z diecezji tarnowskiej.

(abs)