Mimo problemów demograficznych, Unia Europejska musi ograniczyć dostęp Polaków do rynku pracy w krajach 15, głównie z powodu obaw Niemców i Austriaków. Taką opinie wyraził szef komisji Europejskiej Romano Prodi na konferencji prasowej w Brukseli, przed zbliżającym się szczytem Unii w Sztokholmie. Tymczasem kanclerz Schroeder łagodzi obawy niemieckich rolników związane z rozszerzeniem Unii.

"Nie sądzę, by nastąpił poważny napływ migracji, ale skoro opinia publiczna w Niemczech i Austrii niepokoi się o to, to trzeba brać ten fakt pod uwagę" - stwierdził Prodi. Polskich pracowników w Unii obawiają się między innymi niemieccy robotnicy. Kanclerz Niemiec Gerhard Schroeder usiłował dzisiaj łagodzić ich obawy. Podkreślił on, że wschodni Europejczycy nie powinni mieć dostępu do zachodnioeuropejskich rynków pracy natychmiast po tym, kiedy ich kraje zostaną członkami Unii. Występując na kongresie założycielskim związku zawodowego sektora usług kanclerz zapewniał, że zdaje sobie sprawę z obaw, dotyczących zwłaszcza gotowości wschodnich Europejczyków do pracy za mniejsze wynagrodzenie. "Chcemy, żeby robotnicy z nowych państw członkowskich uzyskali pełny dostęp do obecnych rynków pracy UE dopiero po okresie wynoszącym do siedmiu lat" - powiedział Schroeder i dodał, że ewentualnie ten okres przejściowy można będzie skrócić, jeśli się uzna, że ograniczenia nie są już potrzebne. Stanowisko Schroedera w tej kwestii, skonkretyzowane pod koniec zeszłego roku, podziela Austria. We wtorek kanclerz Niemiec rozmawiał na ten temat z prezydentem i premierem Francji. Kwestia dostępu obywateli z nowych państw członkowskich do obecnych unijnych rynków pracy będzie też omawiana podczas weekendu na szczycie UE w Sztokholmie. Szczyt w stolicy Szwecji ma być poświęcony między innymi sposobom walki ze skutkami starzenia się unijnych społeczeństw. Jednym z rozwiązań jest zachęcenie do pracy kobiet i emerytów.

19:05