Najpierw ukradli cielaka, potem zapakowali go do osobówki i szybko odjechali ze swoim łupem. Ich przejażdżka zakończyła się na drzewach porastających stromą skarpę. Odpowiedzą za kradzież, a kierowca, także za jazdę w stanie nietrzeźwości i bez uprawnień.

Do nietypowego zdarzenia doszło w rejonie Nowego Sącza w Małopolsce. Dwaj mieszkańcy powiatu nowosądeckiego w biały dzień ukradli stukilogramowe cielę, które pasło się na łące. Zapakowali jałówkę na tylne siedzenie samochodu osobowego i odjechali.

Jazda z takim pasażerem chyba nie należała do najłatwiejszych, bo kilkanaście kilometrów dalej, na łuku drogi kierowca, stracił panowanie nad pojazdem, zjechał z drogi i uderzył w drzewa porastające stromą skarpę. Wówczas mężczyźni pospiesznie opuścili samochód i uciekli zostawiając w środku cielaka - mówi Aneta Izworska z nowosądeckiej policji.

Wezwani na miejsce zdarzenia strażacy zajęli się pojazdem i zwierzęciem, a policjanci sprawdzili pobliski teren szukając osób, które podróżowały samochodem.

Przy jednym z gospodarstw mundurowi odnaleźli dwóch rannych mężczyzn, którzy przyznali się do kradzieży cielaka. Obaj byli pijani. 44-letni kierowca miał prawie 2,5 promila, a jego 32-letni kompan niewiele mniej, bo ponad 2 promile. Dodatkowo 44-latek prowadził samochód bez uprawnień.

Mężczyźni zostali przetransportowani do szpitala na badania. Zwierzę trafiło pod opiekę weterynarza, a następnie zostało przekazane właścicielowi.

Złodziejom grozi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności.

 

Opracowanie: