Mariusz Handzlik postąpił uczciwie, nie ma powodu wyciągania wobec niego konsekwencji służbowych- twierdzi Lech Kaczyński, komentując informacje IPN-u o tym, że minister w Kancelarii Prezydenta był zarejestrowany jako tajny współpracownik SB o pseudonimie „Piotr”. Prezydencki minister w specjalnym oświadczeniu zaprzeczył, by współpracował ze Służbą Bezpieczeństwa.

Prezydent zapowiedział, że jeszcze raz przejrzy dokumenty dotyczące Handzlika. Ale - jak dodał - "na chwilę obecną" nie widzi powodu do wyciągania konsekwencji. Lech Kaczyński zaznaczył, że w przypadku Handzlika było inaczej niż w sprawie b. ministra w Kancelarii Prezydenta Andrzeja Krawczyka - bo, jak podkreślił prezydent, tym razem on o wszystkim wiedział.

Co jest w katalogach IPN?

Z tego, co wyczytać można w katalogach IPN, współpraca Handzlika, o ile rzeczywiście do nie doszło, na pewno nie była długa i nieszczególnie intensywna. Minister kancelarii Prezydenta został zarejestrowany w sierpniu 1987 r. przez zajmujący się Kościołem Wydział IV Służby Bezpieczeństwa. Miał wówczas 22 lata. Już cztery miesiące później – jak napisano w teczce Handzlika – kontakt z TW został całkowicie zerwany z powodu jego wyjazdu do Francji. Gdy próbowano odnowić współpracę Handzlik odmówił jakichkolwiek kontaktów.

Z ewidencji skreślono go ostatecznie w styczniu 1989 r. Katalog nie zawiera informacji, czy w teczce zachowały się jakiekolwiek zobowiązania do współpracy, czy meldunki TW.

Handzlik zaprzecza

Oświadczam, że nie pracowałem w organach bezpieczeństwa Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, nie pełniłem w nich służby ani nie byłem świadomym i tajnym współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa - pisze w specjalnym oświadczeniu minister w Kancelarii prezydenta Mariusz Handzlik.

Handzlik tłumaczy, że w 1987 roku, przy składaniu wniosku paszportowego, osoba podająca się za oficera Ludowego Wojska Polskiego zaproponowała mu pracę. Napisał wówczas jednozdaniowe oświadczenie o tym, że jeszcze raz spotka się z tą osobą. Podpisał je swoim imieniem z bierzmowania – „Piotr”. Twierdzi, że żadnej współpracy nie podjął, a o tym epizodzie wiedział Lech Kaczyński. Handzlik zapowiada też, że złoży wniosek o autolustrację.