Wildstein odchodzi, Urbański przychodzi - po nocnej zmianie na stanowisku prezesa telewizji publicznej nad kolejnymi zmianami obradował dziś zarząd. Wyniki posiedzenia pozostają tajemnicą.

Według informacji reportera RMF Tomasza Skorego przewodnicząca Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Elżbieta Kruk wczoraj do późnego wieczora starała się z prawnikami znaleźć sposób na uchronienie Bronisława Wildsteina przed odwołaniem. Po nieudanej próbie zmiany ustawy o radiofonii, która mogła nie dopuścić do wykorzystania w Radzie Nadzorczej przewagi przeciwników Wildsteina, sposobu na to znaleźć się już nie dało.

O tym, jak istotne było dla Elżbiety Kruk chronienie byłego prezesa wyraziście świadczy jej nieobecność na przedpołudniowym posiedzeniu KRRiT. Czy rzeczywiście rozważała wtedy złożenie dymisji? Można się tylko domyślać. Wiadomo jednak, że po południu Kruk brała już udział w pracy rady, a że do zmian w publicznej telewizji się nie odniosła, można wnioskować, że za Wildsteina już umierać nie zamierza.

Komentarze polityków i medioznawców pomijają jeden istotny szczegół – zastąpienie Bronisława Wildsteina Andrzejem Urbańskim w najwyższych kręgach władzy oznacza przekazanie pełnego władztwa nad telewizją prezydentowi. Mianowanie przyjaciółki jego domu szefową Rady Nadzorczej i jednego z najbliższych współpracowników prezydenta szefem telewizji nie zostawia w tej sprawie złudzeń.

Telewizja to dziś domena nie – jak się powszechnie sądzi - braci Kaczyńskich, a tylko jednego z nich.

Tomasz Skory, RMF FM