Premier bagatelizuje sprawę europejskich przeciwników wydobycia gazu łupkowego. Donald Tusk twierdzi, że to mówienie o problemie, którego nie ma. W najbliższych miesiącach Parlament Europejski zajmie stanowisko w sprawie gazu łupkowego. Najpierw powstanie raport w komisji do spraw środowiska. Dokument trafi później na sesję plenarną.

Według premiera, problemy są bardziej przyziemne. Szef rządu mówił, że potencjalne złoża w Polsce położone są na zupełnie innych terenach niż w Stanach Zjednoczonych. W związku z tym wydobycie w naszym kraju może być trudniejsze.

Jak wydobywać gaz łupkowy na terenach, które nie są pustynią, nie są szelfem, tylko są mozaiką prywatnej własności - pól, wiosek, obszarów miejskich? - mówił szef rządu.

Donald Tusk powiedział, że powstają już projekty, które miałyby ułatwiać formalności. I zachęciłyby także ludzi do współpracy z państwem, jeśli chodzi o np. potencjalne wywłaszczenia tam, gdzie będzie to konieczne - twierdzi.

Podczas plenerowego spotkania z dziennikarzami premier liczył na zaskoczenie zebranych, gdy pojawił się w obecności Andrzeja Olechowskiego. Ten nie zdążył jeszcze oświadczyć, że popiera Tuska, z którym jego polityczne drogi rozeszły się lata temu, gdy wszystkich, a głównie premiera, zaskoczyło co innego. Jak spod ziemi pojawili się działacze Greenpeace z transparentami, którzy zaczęli przekonywać premiera do inwestowania w "energię odnawialną".