Polityka wzięła górę nad bezpieczeństwem prezydenta - tak premier Tusk podsumowuje zlecony przez siebie raport o incydencie w Gruzji. Według niego prezydent nie był tam należycie chroniony. Raport opublikowała na swoich stronach internetowych Kancelaria Premiera.W dokumencie nie pojawia się sugestia, że strzelanina w pobliżu prezydenckiej kolumny to gruzińska prowokacja. Odrzucono również możliwość zamachu.

Tusk sugeruje, że to strona gruzińska zachowała się bardzo nieprofesjonalnie. To gospodarze nie dopełnili wielu czynności, by zapewnić bezpieczeństwo polskiemu prezydentowi. W kontekście zachowania Gruzinów Tusk używa słów polityka wzięła górę nad wymogami bezpieczeństwa.

Premier ma też zastrzeżenia do działań BOR-u. Twierdzi, że polska ochrona powinna być bezwzględnie przy polskim prezydencie. Szef BOR-u jest za to bezpieczny i nie straci pracy. Dostał za to polityczne błogosławieństwo od premiera, by zawiesić szefa ochrony prezydenta. Tusk o incydencie w Gruzji mówił w nowoczesnym centrum antyterrorystycznym ABW.

Jak stwierdza raport, wizyta Lecha Kaczyńskiego w Gruzji od początku skażona była błędami. Zaplanowano ją na tyle późno, że BOR nie miał czasu na przygotowania, a korespondencja Biura z Tbilisi pozostała bez odpowiedzi. O pierwszej zmianie planów prezydenta funkcjonariusze dowiedzieli się na pokładzie samolotu, a o tym, że jadą na posterunek graniczny - dopiero po datarciu na miejsce.

W Gruzji wszystko przebiegało wbrew ustaleniom. BOR twierdzi, że gospodarze celowo odseparowali polskich funkcjonariuszy od prezydenta. Raport zwraca również uwagę na błędy gruzińskich ochroniarzy, którzy nie zastosowali standardowej procedury ochrony VIP-ów, kiedy padają strzały.

Wydaje się, że niedzielny incydent nie zostanie do końca wyjaśniony. W raporcie przyjęto na przykład założenie, że gruzińska ochrona nie oddała ani jednego strzału. Tymczasem dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada, towarzyszący prezydentowi w podróży na Kaukaz, widział tuż obok siebie ochroniarza, który posłał serię w stronę posterunku granicznego.

Rządowy raport na temat incydentu w Gruzji nie zadowala szefa Kancelarii Prezydenta, Piotra Kownackiego. To są banalne stwierdzenia, takie oczywiste, które można samemu wyciągnąć na podstawie medialnych relacji. Jak z tego widać, nie jest to wynik jakiejś szczególnej wiedzy organizacji czy agencji, które to pisały, tylko analiza publikacji gazetowych na ten temat - skomentował prezydencki minister. Dodał, że przed powstaniem dokumentu nikt nie twierdził, iż w Gruzji doszło do próby zamachu. Odrzucenie takiej możliwości przez autorów raportu jest więc, zdaniem Kownackiego, również bardzo banalne i takie nie na temat, nie na miejscu.