Przez 45 minut premier Donald Tusk przemawiał na zjeździe Platformy Obywatelskiej w Warszawie. Zjeździe zdominowanym m.in. wywiadem bliskiego współpracownika Grzegorza Schetyny Andrzeja Halickiego. Według niego, Tusk otacza się lizusami i nie panuje nad partią. Wbrew przewidywaniom, do próby sił pomiędzy premierem a marszałkiem Sejmu nie doszło, a napomnienia dla buntowników były, ale delikatne.

Przestrogi przed publicznym prowadzeniem dyskusji wewnętrznej, przed nieroztropnym udzielaniem wywiadów i ostrzeżenia przed konsekwencjami wewnętrznych podziałów. Jeśli komuś wpadnie do głowy pomysł, że jesteśmy już tak dużą partią, że już czas na to, żeby się podzielić, ten trafi do politycznego piekła. Tam nie jest najlepsze towarzystwo, muszę wam powiedzieć i nikomu nie radzę, bo spotka zbyt wielu znajomych z polskiej sceny politycznej - mówił Tusk.

Poza tym było miło - ministrowie rządu przedstawiali to, co zamierzają zrobić, sala klaskała. Premier obiecywał modernizację - sala klaskała. Czasem tylko straszył możliwością powrotu Jarosława Kaczyńskiego i PiS-u. Zresztą - tak na marginesie - "PiS" to według Donalda Tuska nie skrót od "Prawa i Sprawiedliwości", a od "pesymizmu i strachu".

Tusk zapowiedział także swoją przeprowadzkę. Z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów przenosi się do Sejmu. A więc od wtorku zaprzyszłego tygodnia przenoszę gabinet. Tam mamy taki gabinet dla premiera w Sejmie i do końca roku będę tam urzędował - zaznaczył. Jak dodał, dzięki przeprowadzce będzie mógł lepiej pilnować realizację rządowego pakietu ustaw. Będziemy mieć więc teraz medialny spektakl mieszkającego prawie w Sejmie premiera.