Po letniej przerwie uruchomione zostały dwa punkty kontrolne do sprawdzania detektorów lawinowych – tzw. checkpointy. "Wybierając się w góry, warto sprawdzić swój detektor lawinowy" - można przeczytać na stronie internetowej Tatrzańskiego Parku Narodowego. Problem w tym, że turyści checkpointy biorą za ... alkomat, a co to detektor lawinowy - nie mają pojęcia.

Detektor lawinowy to urządzenie, które wysyła sygnał radiowy pozwalający na dokładne zlokalizowane zasypanego, a w razie potrzeby szybko może stać się urządzeniem służącym do poszukiwań zasypanych. W Alpach to standard, w Polsce detektory lawinowe dla większości wędrujących po górach to wciąż czarna magia.

Jedna z turystek zapytana przez reportera RMF FM do czego służy checkpoint w Kuźnicach stwierdziła, że prawdopodobnie to alkomat. Dopiero po przeczytaniu instrukcji, gdzie należy przyłożyć detektor i jak go sprawdzić doszła do wniosku, że pewnie służy do sprawdzenia reflektora RECCO, który miała wszyty w kurtce. Po niej cała wycieczka przykładała rękawy swoich kurtek do czujnika. Turyści byli bardzo zaskoczeni, kiedy zapalała się czerwona lampka. Mówili, że ich reflektory pewnie nie działają. Nikt z całej wycieczki, wybierającej się zimą w Tatry, nigdy nie słyszał o detektorach lawinowych.

Tylko jedna osoba przechodząca koło checkpointu wiedziała do czego służy to urządzenie. Tu można sprawdzić, czy działa detektor lawinowy, dzięki któremu mogą uratować nam życie - tłumaczył turysta. Na pytanie, czy go ma mężczyzna odpowiedział, że nie. Ale dzisiaj chyba nie ma szans na zasypanie przez lawinę - powiedział.