Sąd w Rawie Mazowieckiej aresztował na trzy miesiące właściciela ubojni w Rosławowicach w Łódzkiem, do której miało trafiać padłe i chore bydło. Piotr M. będzie mógł jednak opuścić areszt. Jeśli wpłaci 150 tys. zł, wyjdzie na wolność i będzie miał policyjny dozór. Zakład 43-latka został zamknięty w związku z podejrzeniami o wykorzystywanie do produkcji mięsa z padłych zwierząt.

Reporterka RMF FM nieoficjalnie dowiedziała się także, że mięso po uboju w firmie z Rosławowic trafiało do zakładów mięsnych na terenie całego powiatu rawskiego. Śledczy ustalili, że transporty z chorymi lub padłymi zwierzętami nie były w tej firmie rzadkością - mówi prokurator Krzysztof Kopania.

Z zeznań części przesłuchanych dotychczas świadków wynika, że proceder polegający na zakupie martwych czy chorych zwierząt mógł trwać dłużej. Oczywiście te informacje wymagają skrupulatnej weryfikacji. O ile potwierdzą się, będziemy musieli odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego było to możliwe. Ustalamy również, do których zakładów przetwórstwa trafiało mięso z ubojni podejrzanego - dodaje.

Wstrzymano działalność firmy odpowiadającej za dostawę

Powiatowy Lekarz Weterynarii w Brodnicy w Kujawsko-Pomorskiem wstrzymał natomiast dzisiaj działalność firmy z Osieka, która była dostawcą padłych i chorych krów do ubojni. Jak dowiedziała się reporterka RMF FM, prokuratura dwukrotnie zajmowała się już wcześniej zakładem z okolic Brodnicy. Po raz pierwszy w 2009 roku, w związku z naruszeniem ustawy o ochronie zwierząt.

Wtedy firma została wyrejestrowana, ale jeszcze tego samego dnia złożono wniosek o ponowną rejestrację, tym razem na żonę właściciela. Później inspektorzy weterynarii wykryli w mięsie leki podawane zwierzętom. Dostawcą bydła był ten sam zakład, ale prokuratura po 3 latach umorzyła śledztwo - powiedział Roman Ratyński, zastępca Wojewódzkiego Lekarza Weterynarii w Bydgoszczy. Teraz również zawiadomiono prokuraturę, że firma z Osieka złamała przepisy o ochronie zwierząt, skupując i transportując chore bydło.

W zakładzie koło Brodnicy nie ma nikogo, kto w imieniu firmy odniósłby się do zarzutów, a z właścicielką nie można się skontaktować. Odpowiedzialność ciąży jednak również na rolnikach, którzy sprzedali chore lub padłe zwierzęta. Doniesienie w tej sprawie także jest w prokuraturze.

Ubojnia przechowywała mięso bez badań weterynaryjnych

Wczoraj łódzka prokuratura ustaliła, że 18 ton przetworzonego mięsa, które właściciel ubojni próbował ukryć w samochodzie-chłodni w pobliżu należącej do niego stacji diagnostycznej, nie miało żadnych dokumentów weterynaryjnych. Nie da się na razie ustalić jego pochodzenia. Prokuratorzy ustalili natomiast, że mięso pochodziło od chorych zwierząt. W czterech przypadkach wykryli zapalenie płuc, a w jednym krwotoczne zapalenie jelit.

Wcześniej zatrzymano 43-letniego Piotra M. Przedstawiono mu zarzuty oszustwa i naruszenia przepisów ustawy o ochronie zwierząt. Grozi mu do 8 lat więzienia.

Firma z Osieka dostarczyła ubojni padłe bydło

Ubojnia w Rosławowicach została w tym tygodniu zamknięta przez Powiatowego Lekarza Weterynarii. Policja wpadła na trop tej sprawy po zatrzymaniu w sobotę transportu bydła, który miał dotrzeć do zakładu. W ciężarówce znajdowały się 24 zwierzęta. Dziewięć z nich znaleziono martwych. Transport z firmy z Osieka wyruszył tuż po północy, a dojechał do ubojni przed godz. 4 rano.

(MRod)