Trzy lata po wielkiej katastrofie budowlanej w Katowicach, zawaleniu się hali MTK, podejrzani nadal nie są osądzeni. Ich proces nawet się nie zaczął, choć prokuratura skończyła śledztwo latem ubiegłego roku. Tuż po katastrofie wiele obiecywano rodzinom ofiar i rannym, a teraz sprawa odszkodowań ciągle nie jest załatwiona, nie ma też procesu.

Zobacz również:

Najpierw prokuratura miała problemy z odnalezieniem i przesłuchaniem wszystkich poszkodowanych, czyli ponad 1300 osób. Niektóre z nich mieszkają za granicą. Teraz akta są już w sądzie, ale to ponad 260 tomów akt głównych i 190 tomów załączników – specjalistycznych, budowlanych, ekspertyz i opinii. Właśnie zapoznanie się z tymi załącznikami jest najbardziej skomplikowane i czasochłonne. A to wszystko musi poznać i przeczytać zaledwie jeden sędzia, który pod koniec lutego będzie mógł wyznaczyć termin rozpoczęcia procesu.

Prokuratura okręgowa oskarżyła 12 osób. M.in. b. szefów spółki MTK, projektantów hali i szefów firmy, która była generalnym wykonawcą obiektu. Z ustaleń dochodzenia wynika, że na

tragedię złożyły się błędy i zaniechania w fazie projektowania i budowy hali, a także jej użytkowania i nadzoru nad budynkiem. Dach runął o godz. 17.15. W hali było wtedy około tysiąca uczestników wystawy gołębi pocztowych. Wielu udało się wyjść o własnych siłach. W kulminacyjnym momencie akcji ratowniczej na miejscu pracowało ponad 1300 ratowników - strażaków, policjantów, ratowników górniczych i medycznych, GOPR-owców, a także żołnierze i żandarmeria wojskowa. Dużym problemem była niska temperatura - kilkanaście stopni poniżej zera. Zginęło 65 osób, a ponad 140 zostało rannych.