Lekarz z Kępna chory na grypę A/H1N1 wciąż jest nieprzytomny. Opiekujący się nim wrocławscy lekarze określają jego stan jako ciężki, ale stabilny. Fatalny transport, na szczęście, nie wpłynął na rozwój choroby – zapewnili naszego reportera Macieja Stopczyka medycy z wrocławskiego szpitala. Doktor był aż 9 godzin wieziony karetką, mimo że z Kępna do Wrocławia jest tylko 80 kilometrów.

Podróż trwała tak długo, bo ambulans musiał co jakiś czas podjeżdżać do stacji benzynowych, by naładować akumulatory, do których było podłączone sztuczne płuco podtrzymujące pacjenta przy życiu.

Kłopotów z zasilaniem nie dało się przewidzieć – tłumaczą lekarze z pogotowia, bo po prostu zabrakło doświadczenia. To pierwszy taki transport w Polsce. Na pokładzie karetki zainstalowano sztuczne płuco sprowadzone specjalnie ze szpitala w Zabrzu.

Tego typu sprzęt nie jest montowany w ambulansach i do jego zasilania nie jest przystosowane napięcie w samochodach. Z tego też powodu już pół godziny po wyjeździe z Kępna transport musiał się zatrzymać na stacji benzynowej, żeby doładować akumulatory w urządzeniu. Po drodze ambulans zatrzymywał się jeszcze dwukrotnie, dopiero na rogatkach Wrocławia na pomoc wezwano straż pożarną z agregatem prądotwórczym.

Karetka pogotowia został wzięta na linkę holowniczą, wokół której owinięto przewody zasilające urządzenie i w ten sposób kolumną został przewieziony do szpitala – opowiadał naszemu dziennikarzowi Krzysztof Gielsa ze straży pożarnej.