Zarzut utrudniania śledztwa usłyszał 17-latek, który uczestniczył w tragicznym wypadku drogowym w Czerwionce-Leszczynach. Zginęli w nim dwaj nastolatkowie, a trzeci – najprawdopodobniej kierowca - został później znaleziony w pobliskim lesie. Wszystko wskazuje na to, że popełnił samobójstwo.

O przedstawieniu 17-latkowi zarzutów poinformowała zastępca prokuratora rejonowego w Rybniku Malwina Pawela-Szendzielorz. Podejrzany nie przyznał się do winy. Został zwolniony do domu i objęty dozorem policyjnym.

Według prokuratury, 17-latek po wypadku razem z kierującym samochodem włożył na miejsce kierowcy ciało jednego z pasażerów - chodziło o wskazanie, że to on prowadził auto.

Do wypadku doszło nocą z niedzieli na poniedziałek. Kierujący chevroletem nie dostosował prędkości do panujących warunków na drodze, stracił panowanie nad pojazdem i uderzył w przydrożne drzewo, a następnie w betonową latarnię. Podróżujący samochodem 17- i 18-latek w wyniku odniesionych obrażeń zginęli miejscu.

Po wypadku policjanci poszukiwali pozostałych uczestników wypadku. Jeden z nich - dziś podejrzany w sprawie - w poniedziałek po południu sam zgłosił się do komisariatu policji w Czerwionce-Leszczynach. Ciało drugiego poszukiwanego - najprawdopodobniej kierowcy - odnaleziono we wtorek w lesie kilka kilometrów od miejsca wypadku.

Wracali z imprezy, na której pili alkohol


Jak powiedziała prok. Pawela-Szendzielorz, uczestnicy wypadku wracali z imprezy, pili wcześniej alkohol. Czy wszyscy byli pod wpływem alkoholu, także kierujący, okaże się po badaniach krwi - zaznaczyła. Według ustaleń śledztwa, samochodem jechało pierwotnie pięć osób, jedna wysiadła, zanim doszło do tragedii. Trwa ustalanie jej tożsamości.

Po wypadku uczestniczący w akcji zwrócili uwagę na dziwne ułożenie ciała leżącego na siedzeniu kierowcy. Według naszych ustaleń, ta osoba była pasażerem, a nie kierowcą samochodu. Jej ciało, które po wypadku znalazło się poza autem, zostało do niego wniesione na miejsce kierowcy. Chodziło o upozorowanie, że to ta osoba prowadziła - tłumaczyła prok. Pawela-Szendzielorz.

Według prokuratury, wszystko wskazuje na to, że ciało kolegi wniósł do samochodu kierowca i 17-latek, który usłyszał właśnie zarzut. Mężczyzna nie przyznał się do tego.

Za poplecznictwo, czyli utrudnianie śledztwa poprzez pomoc sprawcy przestępstwa, grozi mu kara od 3 miesięcy do lat 5 więzienia. Prokuratura nie wyklucza, że na dalszym etapie śledztwa może mu zostać przedstawiony także zarzut nieudzielenia pomocy poszkodowanym. 

(mn)