Do pięciu poważnych wypadków doszło w Tatrach zaledwie w ciągu kilkudziesięciu minut. W jednym z nich zginął pilot. Maszyna, którą leciał, uderzyła w drzewo po słowackiej stronie granicy. Inny szybowiec lądował awaryjnie w okolicach Doliny Kościeliskiej z uszkodzonym skrzydłem. Kolejne trzy maszyny też miały awarię, życiu ich pilotów nic nie grozi. Wszystkie brały udział w polsko-słowackich zawodach szybowcowych FCC. To jedne z największych zawodów w Europie. Gromadzą najbardziej doświadczonych pilotów latających na bardzo dobrym sprzęcie. Organizatorzy przerwali zawody, odwołali też jutrzejsze starty.

Do pięciu poważnych wypadków doszło w Tatrach zaledwie w ciągu kilkudziesięciu minut. W jednym z nich zginął pilot. Maszyna, którą leciał, uderzyła w drzewo po słowackiej stronie granicy. Inny szybowiec lądował awaryjnie w okolicach Doliny Kościeliskiej z uszkodzonym skrzydłem. Kolejne trzy maszyny też miały awarię, życiu ich pilotów nic nie grozi. Wszystkie brały udział w polsko-słowackich zawodach szybowcowych FCC. To jedne z największych zawodów w Europie. Gromadzą najbardziej doświadczonych pilotów latających na bardzo dobrym sprzęcie. Organizatorzy przerwali zawody, odwołali też jutrzejsze starty.
W jednym z wypadków zginął pilot. Maszyna, którą leciał, uderzyła w drzewo po słowackiej stronie granicy /Grzegorz Momot /PAP

Pierwszy z szybowców lądował awaryjnie pomiędzy Doliną Kościeliską a Doliną Chochołowską. Pilot nie ucierpiał. Maszyna ma jednak uszkodzone skrzydło i szybę.

Nie żyje natomiast pilot szybowca, który rozbił się w rejonie przejścia granicznego w Łysej Polanie. Maszyna uderzyła w drzewo po słowackiej stronie granicy. Na miejsce poleciał śmigłowiec TOPR-u, ale wcześniej dotarła tam także słowacka karetka. Lekarz stwierdził śmierć pilota. Mężczyzna był zawodnikiem Aeroklubu Rybnickiego Okręgu Węglowego. Pilot wylatał dotychczas 1300 godzin. 

Kolejny płatowiec musiał lądować awaryjnie w rejonie Poronina. Następny lądował w centrum Zakopanego na Polanie Lipki. Jeszcze jeden w Kościelisku. Pilotom tych maszyn nic się nie stało.

Wszystkie maszyny brały udział w polsko-słowackich zawodach szybowcowych. To jedne z największych zawodów w Europie. Startują w nich najbardziej doświadczeni piloci latający na bardzo dobrym sprzęcie. Organizatorzy przerwali zawody, kazali wszystkim natychmiast lądować. Odwołali też jutrzejsze starty.

Aktualne zdjęcia z zawodów zobacz TUTAJ.

Warunki atmosferyczne w Tatrach nie były w środę najlepsze. Dziś mamy do czynienie z dość silnym wiatrem w wysokich górach, takich jak Tatry. Przy silnym wietrze na mniejszych wysokościach, ten wiatr powoduje występowanie rotorów, bardzo silnych zawirowań, prądów powietrznych - naprzemiennie w górę i w dół. To z kolei powoduje, że piloci, którzy lecąc przez góry, poszukują wznoszeń. Wtedy bardzo łatwo mogą trafić w obszary silnych "duszeń", tam, gdzie powietrze bardzo szybko opada. Wówczas mają bardzo niewiele czasu na reakcję. Na to, żeby znaleźć bezpieczne pole do lądowania - mówi Marek Jóźwicki, szef aeroklubu we Wrocławiu.

Całe przedgórze Tatr jest terenem, na którym pól do lądowania, gdzie szybowce mogą bezpiecznie przyziemić, jest bardzo niewiele - dodaje ekspert. Przyznaje jednak, że sport szybowcowy jest bardzo bezpieczny.

Szybowce nie mają silnika. Każda sytuacja, w której następuje zanik noszeń powoduje, że muszą szukać miejsca do lądowania. Nie muszą to jednak być awaryjne lądowania. Mogą to być takie przygodne lądowania. Dla nich nie jest to nic niezwykłego. Te cztery awaryjne lądowania znaczą po prostu cztery lądowania w terenie przygodnym wynikające z trudnych warunków. To nieszczęśliwy zbieg okoliczności. Zanik noszeń termicznych. Mało miejsca do lądowania i ogromna tragedia - mówi Marek Jóźwicki w rozmowie z reporterem RMF FM Bartłomiejem Paulusem.

Warunki atmosferyczne szybko się mogą zmienić. Korzysta się głównie z prądów wznoszących. One są zależne od ukształtowania terenu. W górach zależy to od ukształtowania, od tego skąd wieje wiatr. Nie zawsze można lecieć tam, gdzie by się chciało. Trzeba latać tak, jak na to pozwalają warunki - tak skomentował sprawę Tomasz Hypki  prezes Agencji Lotniczej Altair.

Słowaccy organizatorzy zawodów szybowcowych, podczas których zginął polski pilot twierdzą, że uczestnicy nie mieli problemów z pogoda, a podobne wypadki niestety zdarzają się w tym sporcie.

Przyczyny wypadku zbada teraz specjalna komisja. 

Tymczasem ze strony internetowej zawodów wynika, że na 119 startujących dzisiaj pilotów z 12 krajów, aż 30 musiało lądować w przygodnym terenie. Nikomu, poza jednym nic się nie stało. 

(dp)