Zakończyły się sekcje zwłok siedmiu osób, którego wczoraj zginęły w lubuskiej Karczówce w zbiorniku z fekaliami. Wszyscy zginęli przez utonięcie.

Wyniki sekcji zwłok wpisują się w główną hipotezę przebiegu zdarzeń tym bardziej, że biegli sprawdzili też, że każda z ofiar wcześniej straciła przytomność z powodu zatrucia siarkowodorem. To wskazuje, że ofiary podchodziły do zbiornika, mdlały i wpadały do środka. Ofiary to ojciec, trzech jego synów i synowa oraz dwóch budowlańców.

Teraz kluczowe będzie ustalenie, dlaczego w zbiorniku znalazła się pierwsza z osób, właściciel gospodarstwa, który od lat wywoził w podobny sposób nawóz na pola. Mężczyzna musiał więc znać zagrożenie. To wyjaśnić mogą zeznania jego żony - jedynej, którą wyłowiono żywą i która jest nadal w szpitalu. Sprawdzany jest też sprzęt z miejsca wypadku.

Rodzina prowadziła duże gospodarstwo

Jeszcze większej tragedii zapobiegł sąsiad, który powstrzymywał kolejne osoby, które chciały pomóc podchodząc do zbiorników z szambem. Dopiero strażacy, którzy szybko pojawili się z odpowiednim sprzętem mogli ruszyć na ratunek.

Córką, synową i piątką wnuków kobiety, która jest w szpitalu zajmują się teraz psychologowie. Powiatowy lekarz weterynarii zajął się za to zwierzętami. Część z 300 świń już została sprzedana, a ponieważ pasza starczyłaby tylko na dzisiaj, resztę rozdzielono między sąsiadów.

Mieszkańcy Karczówki pomogą też rodzinie w dokończeniu żniw.

Prokuratura wszczęła już śledztwo ws. nieumyślnego spowodowania śmierci siedmiu osób.