Do dwunastu wzrosła liczba zabitych w katastrofie w kopalni "Wujek-Ruch Śląsk" w Rudzie Śląskiej. W piątek przed południem doszło tam do zapalenia się, a być może i wybuchu metanu, około tysiąc metrów pod ziemią. Kilkanaście osób jest w ciężkim stanie. To największa tragedia w tej kopalni od 10 lat. Prezydent Rudy Śląskiej ogłosił w mieście siedmiodniową żałobę.

Z kolei prezydent Lech Kaczyński dopiero w sobotę zdecyduje, czy ogłosi żałobę narodową. Poinformował o tym wieczorem szef Kancelarii Prezydenta Władysław Stasiak. Na miejsce katastrofy przyjechał również premier Donald Tusk, który z powodu tragedii zdecydował się skrócić pobyt w Brukseli.

Górnicy, z którymi rozmawiał reporter RMF FM Piotr Glinkowski, podkreślają, że pokład 409, w którym doszło do tragedii jest bardzo niebezpieczny - obowiązuje tam czwarty poziom zagrożenia metanowego. Niespełna trzy tygodnie temu górnicy zostali z tego rejonu wycofani.

Ich zdaniem, czujniki działały dobrze. Także w piątek stężenie metanu było kontrolowane i nic nie wskazywało, że może dojść do katastrofy.

Reporter RMF FM Piotr Glinkowski rozmawiał z jednym z górników, który w czasie tragedii był pod ziemią. Zabezpieczenia uratowały mu życie.

Po zakończeniu akcji ratunkowej nasz reporter rozmawiał również z Michałem Świeżem, który koordynował całą operację.

Do katastrofy doszło ok. godziny 10:15 przy pokładzie 409 na poziomie 1050 połączonej kopalni "Wujek-Ruch Śląsk", należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego. To dawna kopalnia "Śląsk" w Rudzie Śląskiej Kochłowicach. Pokład jest już zabezpieczony, a przyczyny tragedii sprawdza specjalna komisja.

Centrum Zarządzania Kryzysowego Wojewody Śląskiego uruchomiło specjalną infolinię z informacjami m.in. o miejscu hospitalizacji i stanie górników, poszkodowanych w katastrofie. Numer infolinii to: (32) 207 72 04.

Górnicy umierali w drodze do szpiala

Po wypadku część pracowników wyjechała na powierzchnię o własnych siłach. Zgon kilku górników lekarze stwierdzili jeszcze pod ziemią, kilku innych było reanimowanych. Według informacji Wyższego Urzędu Górniczego w Katowicach, niektórzy zmarli w drodze do szpitali. Przed godziną 15. zakończono transport wszystkich poszkodowanych na powierzchnię.

Po rannych wysłano karetki i cztery śmigłowce Lotniczego Pogotowia Ratunkowego: z Gliwic, Krakowa, Kielc i Wrocławia. Ranni górnicy zostali rozwiezieni do śląskich szpitali. Osiemnastu najciężej poszkodowanych trafiło do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Przed placówką czekają ich najbliżsi. Teren szpitala został zamknięty, do środka nikt nie jest wpuszczany.

Lekarze z Centrum Leczenia Oparzeń spotkali się z rodzinami rannych, przekazali im jednak tylko bardzo ogólne informacje o stanie zdrowia poszkodowanych. Wszyscy górnicy mają poparzone drogi oddechowe i od 40 do 90 procent oparzeń na ciele. Rodziny będą mogły zobaczyć się z nimi najwcześniej w sobotę. W oparzeniach o rokowaniach naprawdę jest trudno mówić. Jeden organizm z naprawdę ciężkiego oparzenia jest w stanie - nawet po iluś tam miesiącach - wyjść, a drugi organizm się załamuje - powiedział dyrektor Centrum Leczenia Oparzeń Mariusz Nowak:

Inni ranni trafiali m.in. do Szpitala Wojewódzkiego św. Barbary w Sosnowcu. Przed kopalnią także natychmiast pojawiły się rodziny górników. Nikt nie chciał jednak rozmawiać z dziennikarzami, wszyscy czekali na wieści o swoich bliskich. Przed kopalnią zgromadzili się również ci, którzy wiedzieli już, że ich bliskim nic nie zagraża, i oczekiwali na ich wyjście na powierzchnię. Naszemu reporterowi udało się porozmawiać z jedną z czekających kobiet. Wiem, że żyje, że jest w porządku. Jednak to obawa, bo to metan... - mówiła.

Na miejsce przyjechał również ksiądz, który wspierał oczekujące rodziny. Myślę, że zwykłe słowa pociechy są potrzebne - powiedział naszemu reporterowi.

Metan zabójca

O możliwym przebiegu wypadku w kopalni w Rudzie Śląskiej reporter RMF FM Marek Balawajder rozmawiał z profesorem Stanisławem Nawratem z krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej.

Ruda Śląska to miasto szczególnie doświadczane wielkimi górniczymi katastrofami. Dlatego w mieście nie ma teraz innego tematu niż wypadek w kopalni "Wujek-Ruch Śląsk". Wszyscy żyjemy tym wypadkiem. Wszyscy płaczą - mówią reporterowi RMF FM Marcinowi Buczkowi mieszkańcy:

FOTO

Metan jest bezbarwnym gazem bez woni i smaku, lżejszym od powietrza. To główny składnik naturalnych gazów, często występujących w pokładach węgla. Pali się prawie nieświecącym płomieniem z błękitną aureolą. Tworzy z powietrzem wybuchową mieszaninę; wybucha gdy jego stężenie w powietrzu mieści się w granicach od ok. 4-4,5 do ok. 15 proc. Gaz ten, występujący w pokładach wraz z węglem, uwalnia się z górotworu. Często dzieje się tak przy drążeniu chodników, kiedy kombajn narusza strukturę skał. W śląskich kopalniach zapalenia metanu zdarzają się - zwykle bez poważnych skutków. Aby metan zapalił się, potrzebna jest iskra, która może pojawić się np. w wyniku pracy urządzeń.