To była normalna, spokojna rodzina - mieszkańcy Dąbrowic pod Skierniewicami są wstrząśnięci tragedią, do której doszło w ich miejscowości. 30-letni mężczyzna zabił tam swoją konkubinę, dwuletnie dziecko i popełnił samobójstwo.

Para – jak wynika z ustaleń - mieszkała w tym miejscu około czterech lat. Tu było bardzo spokojnie; żyliśmy jak w rodzinie. Do wczoraj. Nie wiem co mu odbiło – mówi reporterowi RMF FM jedna z mieszkanek Dąbrowic.

Jak ustalił nasz dziennikarz, prokuratura bierze pod uwagę hipotezę, że do zbrodni mogło dojść z zazdrości. Wiadomo, że mężczyzna przyjmował leki antydepresyjne.

Do tragedii doszło w niedzielę w budynku wielorodzinnym we wsi pod Skierniewicami. Sąsiedzi poinformowali policję, że z jednego z mieszkań wylewa się woda. Gdy weszli tam policjanci, znaleźli zwłoki 33-letniej kobiety z kilkoma ranami kłutymi.

W łazience, z której wylewała się woda, funkcjonariusze znaleźli w brodziku ciała jej dwuletniego synka i 30-letniego konkubenta. W brodziku znajdował się też podłączony do prądu elektryczny piecyk-dmuchawa.