Mężczyzna, który został śmiertelnie ugodzony nożem na targowisku w Brzezinach, najprawdopodobniej próbował zatrzymać uciekającego ze sklepu złodzieja. Podczas ucieczki napastnik zranił policjanta i sam został postrzelony przez drugiego z funkcjonariuszy. Został zatrzymany i przewieziony do szpitala.

Do tragedii na targowisku w Brzezinach doszło po godz. 18:00. Według relacji świadków zdarzenia, 41-latek prowadzący sklep na targowisku, próbował zatrzymać mężczyznę, który wybiegł z pobliskiego marketu i był ścigany przez ochroniarza - prawdopodobnie z powodu kradzieży.

Jak wstępnie ustalono, 41-latek chciał pomóc w ujęciu napastnika i został przez niego ugodzony nożem w okolice serca. Mimo pomocy, której na miejscu udzielał m.in. zespół Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, mężczyzna zmarł - poinformowała rzeczniczka wojewódzkiej policji w Łodzi Joanna Kącka.

Pościg za napastnikiem: Funkcjonariusz został zraniony

Dyżurny brzezińskiej komendy, zaalarmowany przez świadków dramatycznych zdarzeń skierował na miejsce najbliższy patrol policji, który na ul. Staszica zauważył mężczyznę z plecakiem i nożem.

Na widok mundurów napastnik zaczął uciekać. Policjanci oddali kilka strzałów ostrzegawczych. Dogonili mężczyznę w bramie, gdzie podczas próby zatrzymania wymachiwał nożem, raniąc w nogę jednego z funkcjonariuszy. Drugi z nich strzelił w kierunku agresora, również raniąc go w nogę. To pozwoliło na zatrzymanie napastnika.

Kim jest napastnik?

Okazało się, że napastnikiem jest 39-letni mieszkaniec powiatu brzezińskiego. Miał przy sobie dwa noże. Według Kąckiej, jednym z nich bezpośrednio przed śmiertelnym atakiem na targowisku miał grozić pracownikowi ochrony w markecie. 39-latek trafił do szpitala, gdzie pozostaje pod nadzorem policji. Jego obrażenia nie zagrażają życiu.

Niegroźna okazała się także rana zadana 35-letniemu policjantowi, który po założeniu szwów najprawdopodobniej będzie mógł wrócić do domu.

Okoliczności zdarzenia wyjaśnia policja pod nadzorem prokuratury. Mieszkańcy Brzezin zapalają znicze na miejscu tragedii. Zabity 41-latek cieszył się szacunkiem lokalnej społeczności. Pozostawił żonę i dwoje dzieci.