23 tysiące złotych z odsetkami muszą zapłacić toruńscy strażnicy miejscy Sławomirowi O., któremu trzy lata temu złamali rękę podczas interwencji. Strażnicy wyciągnęli mężczyznę siłą z samochodu. Podejrzewali, że brał udział w wybrykach chuligańskich na starówce.

Strażnicy tłumaczyli, że użyli siły, ponieważ - ich zdaniem - istniało ryzyko, że mężczyzna chce odjechać samochodem pod wpływem alkoholu. Wybili więc szybę w jego aucie i wyciągnęli go. Jeden ze strażników wykręcił mu rękę tak mocno, że podczas zapinania kajdanek mężczyźnie pękła kość ramienia. Później okazało się, że strażnicy pomylili się, a mężczyzna nie miał żadnego związku z incydentem na starówce.

Sprawa trafiła do sądu, ale najpierw to... strażnicy miejscy oskarżyli Sławomira O. o prowadzenie auta pod wpływem alkoholu. Czekałem w samochodzie na nocny autobus powrotny do domu - bronił się wtedy mężczyzna. Ostatecznie sąd go uniewinnił.

W 2008 roku mężczyzna skierował sprawę do sądu przeciwko strażnikom oskarżając ich o przekroczenie uprawnień. Tym razem proces toczył się już o odszkodowanie. Sąd przyznał rację Sławomirowi O. nakazując strażnikom wypłacenie 23 tys. złotych zadośćuczynienia wraz z odsetkami, które narosły przez dwa lata.