Kręgowce padły ofiarami "przyduchy", wywołanej brakiem tlenu w wodzie. Ryby w Kujawsko-Pomorskiem zabiła wyjątkowo sroga zima i gruba warstwa lodu, odcinająca dopływ powietrza. Teraz srebrząca się na brzegu padlina stanowi zagrożenie dla ekosystemu.

Setki śniętych ryb zalegają na brzegach jezior m.in. pod Chełmżą, w Chełmnie czy na Zalewie Koronowskim. Do ich zbierania, m.in. w Grodnie przystąpili rybacy, by zapobiec rozprzestrzenianiu się chorób. Fetor jest - mówi jeden z nich z Torunia. Ostatni raz coś podobnego było z cztery lata temu. Trzeba to pozbierać, bo się tu nie da żyć. Do tego zwierzęta żywią się padliną, więc mogłaby być z tego jakaś tragedia.

Rybacy pracują na jeziorze od samego rana. Ryby zbierają charytatywnie, za ich utylizację zapłaci związek wędkarski. Utylizacja tony takiego biologicznego odpadu kosztuje 480 złotych. My już uzbieraliśmy z tonę - półtorej - oceniali rybacy około południa. Mamy rękawiczki, masek nie mamy, ale jesteśmy przyzwyczajeni - żartowali.

Sprawa śniętych ryb z Grodna trafiła do Sanepidu. Urzędnicy przekazali ją jednak Inspekcji Ochrony Środowiska. Dopóki ryby nie stanowią bezpośredniego zagrożenia dla ludzi, np. nie mamy jeszcze sezonu kąpielowego, nie interweniujemy - mówi Joanna Biowska.

W Inspekcji Ochrony Środowiska podkreślają: ryby trzeba zebrać jak najszybciej. Ich pozostawienie w wodzie to dostarczanie ładunku organicznego, który będzie ją zanieczyszczał. Taka ilość ryb musi się rozłożyć, co doprowadziłoby do dalszego zużywania się tlenu dostępnego w zbiorniku.