Tona czapek, a także mniejsze ilości rękawiczek, skarpetek, a nawet koców - taki transport wysyła z Poznania do Afganistanu fundacja Redemptoris Missio. Do Wrocławia transportuje je bezpłatnie XXIV Wojskowy Oddział Gospodarczy z Poznania, Ze stolicy Dolnego Śląska, po ocleniu, dary wyruszą do bazy wojskowej w Bagram w Afganistanie. Ubrania zdążą tam trafić przed zimą, która w Afganistanie jest niezwykle sroga.

Tona czapek, a także mniejsze ilości rękawiczek, skarpetek, a nawet koców - taki transport wysyła z Poznania do Afganistanu fundacja Redemptoris Missio. Do Wrocławia transportuje je bezpłatnie XXIV Wojskowy Oddział Gospodarczy z Poznania, Ze stolicy Dolnego Śląska, po ocleniu, dary wyruszą do bazy wojskowej w Bagram w Afganistanie. Ubrania zdążą tam trafić przed zimą, która w Afganistanie jest niezwykle sroga.
Wełniane czapki /Adam Górczewski /RMF FM

To już czternasty transport pomocy humanitarnej przygotowany przez Redemptoris Missio. Fundacja zebrała 10 tysięcy czapek wydzierganych przez kluby "Włóczkersów" z całej Polski. Dodatkowo do Afganistanu lecą przybory szkolne. Na wszystko trzeba było aż 240 pudeł o łącznej wadze ładunku dwóch ton. W pakowaniu transportu pomagała m.in.  siostra Cecylia Śmiech - 80-letnia urszulanka, która od 6 lat robi na drutach czapeczki dla małych Afgańczyków.

To s. Cecylia dała przykład innym - za jej przykładem poszli ludzie, którzy zaczęli tworzyć kluby "Włóczkersow". Dziś istnieją w całej Polsce. W Fundacji znajduje się bank wełny - włóczka jest dostarczana do Poznania przez tych, którzy mają jej nadmiar, albo po prostu chcą się podzielić. "Włóczkersi" biorą druty w ręce i zamieniają kłębki wełny w m.in. czapeczki. Z tegorocznym transportem do Afganistanu w ramach tej akcji trafiło już 55 tys. czapek! 

Czapeczki od "Włóczkersów" trafiają nie tylko do Afganistanu, ale również do krajów afrykańskich, gdzie służą niemowlętom urodzonym w misyjnych szpitalach. Od niedawna na misji w Kamerunie pracuje wolontariuszka fundacji, położna Sara Suchowiak. Oprócz leków, zabrała ze sobą wydziergane przez "Włóczkersów" czapeczki i kocyki. Już po tygodniu przysłała zdjęcie wcześniaka zawiniętego w taki kocyk. Misyjny szpital, w którym pracuje, nie dysponuje inkubatorem i dziecko dogrzewane jest plastikowymi butelkami z ciepłą wodą i... wełnianymi przesyłkami od "Włóczkersów". 

(mn)