Na pewno powodem nie była choroba. To politycy go zaszczuli. Chciał odejść, ale oni mu nie pozwalali, potrzebowali kozła ofiarnego – mówią RMF po śmierci Macieja Tokarczyka jego najbliżsi znajomi. Prezes Narodowego Funduszu Zdrowia popełnił w piątek samobójstwo.

To był bardzo dobry człowiek, podobnie jak cała rodzina - mówią najbliżsi sąsiedzi i przyjaciele prezesa NFZ. Według nich Maciej Tokarczyk nie wytrzymał napięcia. Reporterka RMF Beata Tonn rozmawiała z najbliższą współpracowniczką Tokarczyka Elżbietą Królak. Na pewno powodem nie była choroba - mówi Królak. Według niej na samobójstwo Tokarczyka wpłynęła polityka, która w służbie zdrowia bardzo często jest. Posłuchaj całej rozmowy:

Tezę, że choroba nie była przyczyną samobójstwa, potwierdza też szefowa Solidarności pielęgniarek. Mariola Ochman mówi, że z Tokarczykiem rozmawiała telefonicznie w środę. Prezes miał jej powiedzieć: Sytuacja jest tak trudna, że tylko strzelić sobie w głowę.

W piątek wieczorem szef NFZ przyjechał z żoną z Warszawy na weekend do swojego domu w Wójtowie pod Olsztynem. W sobotę po południu, przed domem rodzinnym Tokarczyk strzelił sobie w głowę z broni myśliwskiej. Jego ciało znalazła żona.

Zebraliśmy kilka faktów w tej sprawie. Gdy prezes Tokarczyk poszedł na zwolnienie lekarskie, w NFZ rządzili jego zastępcy, osoby związane ze skompromitowanymi Aleksandrem Naumanem, byłym szefem Funduszu i Mariuszem Łapińskim, byłym ministrem zdrowia.

Po dwóch miesiącach Tokarczyk wrócił na jeden dzień, następnego - popełnił samobójstwo. Co Tokarczyk zastał po powrocie do Funduszu? Odpowiedź może być przerażająca, skoro nie wyklucza się, że to właśnie ona spowodowała tę tragedię...

Reporter RMF dotarł także do wielu innych przyjaciół szefa NFZ. Zgodzili się na rozmowę bez podawania nazwisk. Ich zdaniem Tokarczyka zaszczuli Leszek Miller i Mariusz Łapiński. Prezes, przeczuwając totalną porażkę NFZ, dwukrotnie prosił premiera o zgodę na dymisję. Miller nie chciał o tym słyszeć, bo Tokarczyk był wygodną marionetką w rękach Łapińskiego i Naumana.

To oni naprawdę pociągali za sznurki. Po katastrofie NFZ jedynym winnym byłby właśnie jego prezes. Zdaniem rozmówców RMF, Tokarczyk żył pod długotrwałą presją. To mogło być powodem ciężkiej depresji, która mogła doprowadzić do śmierci. Na pewno zaś nie chodziło o sprawy zdrowotne.

Jeden z lekarzy, który zajmował się ostatnio Tokarczykiem, powiedział, że to był zdrowy człowiek. Szef NFZ cierpiał na tzw. opadanie stopy. Przeszedł operację kręgosłupa w szpitalu MSWiA, później był na rehabilitacji w Konstancinie, skąd wyszedł na własnych nogach. 9 lat temu przechodził podobną operację. Sprawa tajemniczej śmierci Macieja Tokarczyka pozostaje więc bardzo niejasna.

18:15