To premier blokuje zakup nowych rządowych samolotów – ustalił reporter RMF FM. Dzisiaj na szczyt do Brukseli w jednym starym radzieckim Tu-154 lecą: Lech Kaczyński i Donald Tusk. Dlatego lecimy jednym samolotem, bo jest jeden samolot - powiedział w Kontrwywiadzie RMF FM prezydencki minister Michał Kamiński. Eksperci od bezpieczeństwa kręcą głowami: to ryzykowne.

Tusk nie pali się do zakupu nowych maszyn, chociaż - jak się dowiedzieliśmy - resort obrony przygotował specyfikację przetargową na sześć samolotów. Każdy z nich ma pomieścić około 20 pasażerów i mieć zasięg 8 tysięcy kilometrów. Ta sprawa nie jest rozstrzygnięta. Czekam w dalszym ciągu na decyzje z Kancelarii Premiera - powiedział szef MON Bogdan Klich.

Premierowi być może wygodnie lata się Tupolewem, jednak gorzej obsłudze. Należy pamiętać, że radziecka maszyna to nie Airbus czy Boeing. Maszyn nie obsługują już nowoczesne lotniska na świecie, wręcz wprowadzają ograniczenia dla linii lotniczych, by nie korzystały z tych bardzo hałaśliwych samolotów. Dlatego obsługa rządowego Tupolewa na wypadek awarii musi zabierać ze sobą zapasowe koła, agregaty i inne części zamienne, łącznie ponad 400 kilogramów.

Ryzykowny krok w chmurach

Tusk i Kaczyński na unijny szczyt do Brukseli polecą jedną maszyną. Tego nie przewidziały wewnętrzne, wojskowe przepisy, które opisują procedury przewozu najważniejszych osób w państwie. Twórcy przepisów nawet nie pomyśleli, że prezydent i premier zdecydują się na tak ryzykowny krok.

Instrukcja opisuje, że cztery najważniejsze osoby w państwie powinny lecieć maszyną dwusilnikową, a dla jednej osoby mogą być przygotowane do wyboru dwa samoloty. Nie ma tam jednak zapisów, co zrobić w przypadku, gdy dwie najważniejsze osoby znajdą się na jednym pokładzie. Oficjalnie w dowództwie sił powietrznych reporterowi RMF FM odmówiono komentarza. Wkraczamy w tej chwili w kompetencje najwyższych dostojników państwowych, a nie możemy tego robić jako wojsko - stwierdził jeden z oficerów.

Byli już piloci specjalnego pułku, który wozi ważne osobistości, łapią się za głowy. Sami odeszli, bo stwierdzili, że latanie wysłużonym Tupolewem jest zbyt niebezpieczne. Dodają, że nawet w wielkich korporacjach nigdy prezes firmy nie lata z członkami zarządu w trosce o przyszłość firmy. W ostatnich kilku latach tylko raz Aleksander Kwaśniewski z Leszkiem Millerem razem wracali Tupolewem z Dublina. Zaryzykowali, by obaj mogli wciągnąć polską flagę po wejściu do Unii Europejskiej.

W jakiej atmosferze może przebiegać podróż Tuska i Kaczyńskiego? Posłuchaj relacji reporterki RMF FM Agnieszki Burzyńskiej: