To nie niedźwiedź zabił mężczyznę w Bieszczadach. 60-latek został wcześniej zamordowany. Do takich nieoficjalnych wyników sekcji zwłok dotarł reporter RMF FM Maciej Grzyb.

Jak dowiedział się nasz dziennikarz, zmarły mężczyzna miał na głowie i klatce piersiowej ślady od uderzeń tępym narzędziem. Ciosy zostały zadane kilka dni przed tym, jak odnaleziono jego ciało. Biegli ustalili również, że ktoś przeniósł bądź przewiózł zwłoki. Później natomiast na ciało 60-latka natknął się niedźwiedź, który częściowo je rozszarpał.

Szukający 60-latka ratownicy stali się dla drapieżnika zagrożeniem, dlatego zaczął on bronić swojej zdobyczy i zaatakował goprowców.

W związku z tymi ustaleniami policja poszukuje mordercy 60-latka.

Myśliwi natomiast wciąż tropią niedźwiedzia, który nadal jest niebezpieczny dla ludzi. Zwierzę prawdopodobnie było ranne. Z relacji ratowników wynikało, że kulało na tylną łapę.

W czwartek licząca 24 osoby grupa przeszukiwała teren, ale nie natrafiła na ślady drapieżnika. Koordynator akcji podjął decyzję o zawieszeniu poszukiwań. W lasach zostały ustawione fotopułapki i m.in. przy ich pomocy monitorujemy zagrożony obszar - powiedział  rzecznik RDLP w Krośnie Edward Marszałek. Podkreślił, że "z pojawieniem się zagrożenia grupa przystąpi do działania".

(edbie)