Przedsiębiorstwo jest nierentowne - to w skrócie uzasadnienie władz Poznania dotyczące planów likwidacji poznańskiego PKS. Firma od 2010 roku należy do miasta. Niedawno na biurka urzędników trafiły wyniki analizy przeprowadzonej przez biegłego rewidenta. Wynika z nich, że jeśli miasto chciałoby utrzymać przewozy - będzie musiało do nich dopłacać. Urzędnicy przygotowali więc pięć projektów uchwał dotyczących dalszych losów PKS-u. "Jeśli którakolwiek z nich zostanie przyjęta, oznacza to podzielenie spółki i likwidację wszystkich połączeń od lipca 2019 roku" - mówi Dorota Duda-Mosielska z PKS Poznań.

Dla sporej części pracowników będzie to oznaczało utratę pracy. Pozostali mogą liczyć na przejście do innych spółek miejskich. Zaproponował im to prezydent miasta. Pasażerowie z koli będą musieli się liczyć z utrudnionym dojazdem do aż 42 gmin na terenie Wielkopolski. Związkowcy z PKS rozesłali więc pisma z prośbą o wsparcie, m.in. do prezesa partii rządzącej Jarosława Kaczyńskiego.

Jeździmy w 42 gminach w różnych powiatach, np. średzkim, śremskim, obornickim, nowotomyskim. Jest ich dość sporo. Jeśli uchwały wejdą w życie - przestaniemy tam jeździć. Pasażerów jest mniej. Musieliśmy tak zmienić rozkład jazdy, żeby spółka generowała jak najmniejsze straty. Skoro pasażerów jest mniej - to i sprzedaż biletów znacząco spada - dodaje Dorota Duda-Mosielska.

To właśnie głównie na spadek sprzedaży biletów powołują się miejscy urzędnicy pytani o plany likwidacji spółki. Pierwszą podstawową przesłanką było stanowisko biegłego rewidenta w odniesieniu do sprawozdania przedstawionego przez zarząd za rok 2018 (...) Rewident uznał, że sytuacja ekonomiczna podmiotu, w której się znalazł - nie gwarantują tego, że ten podmiot będzie mógł prowadzić działalność w przyszłości - tłumaczy Beata Kocięcka, dyrektor biura nadzoru właścicielskiego Urzędu Miasta Poznania.

Na opinię składa się m.in. utrzymująca się strata na sprzedaży. Przychody z biletów nie pozwalają na pokrycie kosztów kursowania autobusów. Różnica między obydwoma strumieniami pieniędzy to w tej chwili około 5 mln złotych.

Likwidacji miejskiego przedsiębiorstwa chcieliby uniknąć też burmistrzowie i wójtowie z kilku gmin regionu. Napisali w tej sprawie list do prezydenta Poznania Jacka Jaśkowiaka. Jednoznacznie zaznaczam - nie występuję politycznie, ale niepokoi mnie fakt, że samorządowcy z "pierścienia poznańskiego" są zapraszani na spotkanie do Poznania z dwudniowym wyprzedzeniem, na 7 marca i dowiadują się tylko z krótkiego oświadczenia prezydenta o konieczności likwidacji PKS-u, jeśli samorządy nie będą zainteresowane przejęciem przewozów. Na deklarację dostajemy czas do 18 marca. 10 dni to jest czas niewykonalny w takiej sytuacji! Musimy zapoznać z tym nasze rady (...) To jest niemożliwe żebyśmy podjęli tak kluczową decyzję w tak krótkim czasie, szczególnie w obliczu zmieniającej się ustawy o transporcie - tłumaczy burmistrz Obornik Wielkopolskich Piotr Woszczyk, który dodaje, że przewozy autobusowe są kluczowe szczególnie w gminach, do których nie dociera kolej.

Miasto wśród ewentualnych scenariuszy zakłada właśnie przejęcie przewozów przez lokalne samorządy, które same musiałyby finansować linie. Tak jak to formułował prezydent - jeżeli uważacie, że jest to potrzeba waszych mieszkańców, chcecie uczestniczyć w finansowaniu i zaspokajaniu tej potrzeby - możecie skorzystać także z propozycji nabycia od PKS-u autobusów i przejęcia kierowców, po to żeby samodzielnie świadczyć te usługi  - tłumaczy w imieniu prezydenta miasta Jacka Jaśkowiaka Beata Kocięcka.

Pięć projektów uchwał dotyczących dalszych losów poznańskiego PKS-u, miejscy radni wezmą pod lupę 19 marca.

Opracowanie: