Na razie Tatry wciąż rosną, ale za miliony lat staną się niską równiną albo wręcz zastąpi je morze - tak, jak miliony lat temu - mówi prof. Jan Środoń z Instytutu Nauk Geologicznych PAN w Krakowie. Wiele pasm górskich na Ziemi doświadcza podobnej cykliczności: powstają, po czym są niszczone i zalewane przez morze. Te cykle trwają setki milionów lat.

Polskie góry nie rosną wszędzie w jednakowym tempie. Zwykle gdzieś w skorupie ziemskiej znajdzie się jakiś uskok, na którym odbywa się podnoszenie skorupy. Tatry są świetnym tego przykładem - najszybciej idą do góry od południa, bo tam istnieje uskok tatrzański. W efekcie mają asymetryczną budowę: najwyższe są na Słowacji, gdzie wyrastają z Kotliny Liptowskiej praktycznie znienacka. Potem stopniowo opadają w stronę Podhala, dzięki czemu mamy regle - tłumaczy geolog.

Tatry są na podobnym etapie co Himalaje, jednak te rosną wyjątkowo szybko. Tempo wypiętrzania ich skał mierzy się w kilometrach na milion lat (milimetry na rok), podczas gdy skał tatrzańskich w setkach metrów na milion lat.

Wprawne oko dostrzeże ślady morza, które kiedyś było na terenie Tatr. Widać je dobrze od naszej, północnej strony, przy każdym wejściu w doliny: Strążyską, Kościeliską, Dolinę Białego. Pierwsze skałki, na jakie tam natrafimy na odcinku kilkudziesięciu metrów, to charakterystyczne wapienie numulitowe. Ich nazwa pochodzi od dużych, łatwo widocznych gołym okiem otwornic - numulitów, których wapienne pancerzyki przepełniają te skały - mówi profesor Środoń.

Płytkie morze zajmujące miejsce Tatr gwałtownie się pogłębiło i zaczęło w pewnym momencie wypełniać osadami, które zachowały się do dziś jako skały zwane fliszem podhalańskim.

We fliszu można znaleźć również cienkie, ale liczne i wyraźne warstwy popiołów wulkanicznych. To pamiątka pradawnych erupcji, do jakich dochodziło na terenie Karpat. Znajdowały się tam aktywne pola wulkaniczne (najbliższe w Kremnicy i Bańskiej Szczawnicy na Słowacji).

(bks)