Biuro Bezpieczeństwa Narodowego potwierdziło ustalenia reportera RMF FM o tym, że kilka dni temu na biurko prezydenta trafiła informacja na temat zaginięcia szyfranta Stefana Zielonki. Pracownik Służby Wywiadu Wojskowego, który znał tajemnice wywiadu poszukiwany jest jak ''zwykły zaginiony''.

Jego zaginięcie zgłosiła żona i dla policji to obywatel Zielonka, a nie szyfrant wywiadu wojskowego. W policyjnej kwalifikacji to druga kategoria poszukiwań. Pierwsza jest zarezerwowana tylko dla groźnych bandytów.

Chorąży zniknął nawet z policyjnych stron internetowych. Jego zdjęcie wisiało tam kilka dni, dziś już go nie ma. Komenda stołeczna zapewnia jednak, że policjanci w całej Polsce dysponują fotografią zaginionego. Tyle, że jeśli znajdzie się cały i zdrowy i oświadczy, że nie chce, by informować kogokolwiek o miejscu pobytu, policjanci będą musieli to uszanować.

Szyfrant w Wielkanoc wyszedł z domu i słuch po nim zaginął. Zostało to ujawnione dwa tygodnie później.

Problemy osobiste powodem zaginięcia szyfranta Zielonki?

Powody osobiste to zdaniem ministra obrony Bogdana Klicha najbardziej prawdopodobna hipoteza zaginięcia szyfranta. Jak się okazuje, miał kłopoty w pracy i był w separacji z żoną. Bogdan Klich w rozmowie z reporterem RMF FM Markiem Smółką nie wykluczył wersji o zwerbowaniu chorążego przez obce służby. Jednak jego zdaniem, ta hipoteza schodzi na dalszy plan. Szef MON przekonywał, że bezpieczeństwu tajemnic Służby Wywiadu Wojskowego nic nie grozi, a zniknięcie Zielonki nie wpływa na bezpieczeństwo państwa.

Poszukiwania trwają. Hipotezy są weryfikowane. Coraz bardziej prawdopodobna jest hipoteza problemów osobistych - zaznaczył Klich. Minister zdementował informacje o tym, że żona Zielonki pracowała w wywiadzie, ale przyznał, że była związana z Wojskowymi Służbami Informacyjnymi. Według niego wywiad nie ukrywa ani żony, ani córki szyfranta. Obie kobiety mają przebywać w miejscu zamieszkania.