W Gdańsku ruszył dziś proces karny w sprawie obywatelki Szwecji, która prawie 5 lat temu przeszła tragiczną w skutkach operację plastyczną. W wyniku złej opieki pooperacyjnej kobieta doznała ciężkiego urazu mózgu. Do dziś jest w stanie wegetatywnym. Na ławie oskarżonych zasiadły dwie pielęgniarki i troje lekarzy.

Proces miał ruszyć już w wakacje zeszłego roku. Ośmiokrotnie jednak odwoływano rozprawy. Głównie ze względu na choroby - sędziów i jednego z oskarżonych. Dziś udało się rozpocząć przewód sądowy. Sąd zdecydował jednak, że ze względu na szereg informacji objętych tajemnicą lekarską, będzie się on toczył za zamkniętymi drzwiami. Jawne było jedynie odczytanie aktu oskarżenia.   

Dwie pielęgniarki zostały oskarżone o nieumyślne spowodowanie ciężkiego uszczerbku na zdrowiu przez niewłaściwą opiekę po operacji. Jedna z nich także o zniszczenie karty obserwacyjnej pacjentki. To jeden z elementów historii choroby Szwedki. Anestezjolog, specjalista z zakresu chirurgii plastycznej oraz lekarz, który pełnił obowiązki dyrektora szpitala odpowiadają przed sądem za nieumyślne, bezpośrednie narażenie Szwedki na niebezpieczeństwo utraty życia lub narażenie na ciężki uszczerbek na zdrowiu. Anestezjolog jest również oskarżony o usunięcie z dokumentacji medycznej karty znieczulenia i sporządzenie nowego, sfałszowanego dokumentu. To jemu właśnie grozi najwyższa kara - do 5 lat więzienia. Wszystkie zarzuty są poważne, choć popełnione i zarzucone w formie nieumyślnej. Zasadniczo - w trakcie śledztwa - oskarżeni się nie przyznawali do winy. Co do jednego dokumentu pielęgniarskiego, jedna z osób oskarżonych potwierdziła, że dokonała zniszczenia dokumentu. Co do pozostałych, wszystkich aspektów, żadna z osób oskarżonych nie przyznaję się do winy - mówiła prokurator Ewa Tramowska-Guzek z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Sprawa wyszła na jaw pod koniec 2010 roku, gdy w szwedzkiej telewizji wyemitowano reportaż poświęcony tragedii Christiny Hedlund i skutkach operacji powiększenia piersi. Wojewoda Pomorski zlecił wtedy kontrolę w Pomorskim Centrum Traumatologii w Gdańsku. Ustalono, że szpital nie miał uprawnień do przeprowadzania takich operacji. Mimo to, przez 3 lata wykonano tam blisko 80 zabiegów. W śledztwie potwierdzono, że w statucie szpitala nie było zapisu o istnieniu oddziału chirurgii plastycznej, a nielegalne operacje miały być przeprowadzane komercyjnie za pośrednictwem szwedzkiej firmy. Szpital miał pozwolenie na wykonywanie zabiegów komercyjnych. Takie zabiegi były w tym szpitalu wykonywane zgodnie ze wszelkimi procedurami przewidzianymi dla tego typu zabiegów. Do żadnych zaniedbań nie doszło i tego będziemy starali się dowieść w tym postępowaniu sądowym - mówiła dziś adwokat Anna Rutkowska-Gałędek, obrońca Leszka K., lekarza, który pełnił w 2010 roku obowiązki dyrektora Pomorskiego Centrum, Traumatologii w Gdańsku. 

W sierpniu 2010 roku 36-letnia dziś Szwedka przeszła w gdańskim szpitalu operację powiększenia piersi. Po zabiegu zapadła w śpiączkę. Był to skutek przedłużającego się niedotlenienia mózgu, będącego wynikiem chwilowego zatrzymania krążenia. Kobieta do dziś jest w stanie wegetatywnym. Śledczy podkreślają, że sam zabieg został przeprowadzony prawidłowo. Do zaniedbań doszło natomiast później. Według śledczych personel nie obserwował pacjentki po operacji i nie rozpoznał na czas, że jej stan się pogarsza. Oskarżone pielęgniarki miały także zwlekać z powiadomieniem lekarza o stanie kobiety.