Kiedy w szkołach pojawią się podręczniki? Dlaczego pani premier pozwala na segregację dzieci? Co z programem 500+ dla nauczycieli? Takie pytania skierowała do Beaty Szydło była minister edukacji narodowej, obecnie posłanka PO Krystyna Szumilas. Jak stwierdziła, w pierwszym dniu nowego roku szkolnego zadają je sobie rodzice polskich uczniów i nauczyciele.

Dzisiaj wielu rodziców na rozpoczęciu roku szkolnego usłyszało od nauczycieli swoich dzieci, że podręczniki będą dopiero za dwa tygodnie, może pod koniec września. I pytają: kiedy te podręczniki trafią do szkół? Kiedy ich dzieci zaczną normalną edukację? - mówiła Szumilas na konferencji prasowej w Sejmie.

Nawiązała do problemów rodziców dzieci niepełnosprawnych. Rodzice, idąc do poradni wychowawczo-pedagogicznej, słyszą od pedagogów i psychologów, że nauczanie indywidualne, które do tej pory ich niepełnosprawne czy chore dzieci miały w szkole, może się odbywać jedynie w domu. Co z budowaniem wspólnoty, o której tak pięknie mówiła pani premier podczas rozpoczęcia roku szkolnego? - pytała Szumilas.

Kolejne kłamstwa Prawa i Sprawiedliwości, kolejne mijanie się z rzeczywistością - dodała.

Posłanka pytała również o program 500+ dla nauczycieli.

Niedawno pani minister edukacji Anna Zalewska szumnie zapowiadała, że taki program zostanie wprowadzony. Dzisiaj pani premier ani słowa o tym programie nie powiedziała - zauważyła.

Pani premier powtórzyła obietnice, które powtarza od dwóch lat: że nauczyciele dostaną podwyżki płac. Niskie podwyżki, bo 5 procent w ciągu 3 lat: to jest jałmużna, którą rząd chce dać nauczycielom, aby uspokoić ich przed wprowadzeniem "deformy" edukacji. Te 5 procent to są pieniądze, które otrzymaliby zwolnieni nauczyciele. To jest przełożenie pieniędzy z jednej kieszeni - nauczycieli, którzy zostaną bez pracy, do kieszeni innych, którzy jeszcze przez 2 lata będą mogli w szkole pracować - podkreśliła Szumilas.

Pytała także, czy to żart primaaprilisowy, że premier obiecuje te pieniądze dopiero od 1 kwietnia 2018 roku: Czy to jest obiecanka, która zostanie w końcu przez rząd PiS spełniona?

Szumilas zaznaczyła, że Platforma wesprze protesty przeciwko reformie edukacji, zapowiedziane na dzisiaj na godzinę 16:00. Kiedy dzieje się coś złego - a ta reforma jest złą reformą, bo ona cofa nasz system edukacji do czasów PRL-u - to każdy porządny, odpowiedzialny człowiek protestuje - stwierdziła. Rodzice, którzy boją się o przyszłość dzieci, mają prawo protestować i mają prawo żądać szkoły na miarę XXI wieku - dodała.

Szumilas stwierdziła, że "to, że ‘deforma’ wchodzi w życie, że zmienia się struktura szkół, nie jest usprawiedliwieniem do pozwalania na to, żeby niszczyć polską szkołę".

Powinniśmy o tym wszystkim mówić i wymuszać na rządzie zmiany - choćby, aby nie krępować ust nauczycieli, aby pozwalać na wolność w szkole, aby pozwalać na swobodę budowania programów nauczania, by wymusić na MEN, aby podręczniki, pisane pod dyktando rządu, były jednak pisane pod dyktando ekspertów - podkreślała posłanka.

Augustyn o zwolnieniach nauczycieli i "łamaniu kręgosłupów"

Jej partyjna koleżanka Urszula Augustyn przypomniała z kolei, że Beata Szydło deklarowała, że będzie słuchać rodziców, i bardzo im dziękowała za to, że są aktywni.

Rodzice właśnie dzisiaj aktywnie pokażą premier, że ich głos nie został wysłuchany - stwierdziła.

PiS przekonuje, że daje młodym ludziom szansę. W jaki sposób, skoro za dwa lata dwa roczniki będzie próbował zmieścić w tych szkołach, które są dzisiaj? Jaka to jest szansa, kiedy jedne dzieci uczą się dłużej, a inne krócej, a razem staną do tego samego egzaminu? - pytała.

Eksperci głośno o tym mówili i mówią. Szansą dla dzieci jest nowoczesna szkoła - nie szkoła, która nas cofa przynajmniej o kilka dekad - podkreśliła Augustyn.

Jak zauważyła, zasługą samorządowców jest to, że rok szkolny rozpoczął się w poniedziałek: To im powinniśmy powiedzieć dzisiaj: "dziękujemy", bo samorządowcy postawieni pod ścianą przez rząd, przez szalone pomysły pani minister Zalewskiej musieli te pomysły realizować.

Przypomniała, że samorządy wydały na ten cel miliony złotych: jak podała, tylko Warszawa musiała wydać 70 milionów. Będziemy pytać, ile tych pieniędzy uda się samorządom od pani minister Zalewskiej odzyskać - zapowiedziała i podkreśliła: Te pieniądze można było wydać mądrzej, lepiej: np. sfinansować obiady dla naszych dzieci.

Augustyn mówiła również o zwolnieniach wśród nauczycieli.

Rodzice dowiedzieli się dzisiaj, że w szkole nie ma już pani, która do tej pory była ulubioną nauczycielką ich dzieci, bo część nauczycieli straciła pracę. Kłamstwo pani minister wychodzi na jaw: mimo że obiecywała, iż nikt tej pracy nie straci, to dziesiątki tysięcy nauczycieli tej pracy nie mają - stwierdziła.

Dzisiaj już wiemy, że 10 tysięcy osób dostało zwolnienie, a nie mówimy jeszcze o tych, którzy nie mają przedłużonych umów o pracę, albo tych, którzy mają obcięte etaty - nawet do jednej trzeciej czy kilku godzin - sygnalizowała.

Nie mówimy też, w jaki sposób ci nauczyciele, którzy zostają, będą mieli łamane kręgosłupy, bo będą musieli przystosować się do krytykowanej przez środowisko, ale wymyślonej przez otoczenie pani minister Zalewskiej, podstawy programowej - komentowała. - Podstawy, w której zakłamuje się historię, (...) podstawy, w której paluchami pokazuje się, kto jest dobrym pisarzem, a kto nie, (...) podstawy programowej, która służyć będzie do manipulowania prawem i manipulowania dziećmi.

Według Ministerstwa Edukacji Narodowej, naukę we wszystkich typach szkół podejmuje dzisiaj ponad 4,9 miliona uczniów, w tym ponad 370 tysięcy uczniów klas pierwszych szkół podstawowych. Rozpoczynający się rok szkolny jest pierwszym z nową strukturą szkół.


(e)