Prawie 33 godziny spędził za kółkiem jeden z kierowców, skontrolowanych przez kujawsko-pomorski oddział Państwowej Inspekcji Pracy. To ponad 3 razy więcej, niż wynosi dopuszczalna dobowa norma. Wynik jest szokujący, ale nie odosobniony.

Inspektorzy skontrolowali łącznie 17 firm transportowych z całego woj. kujawsko-pomorskiego. Okazało się, że kierowcy nie przestrzegają przepisów dotyczących maksymalnego dobowego czasu pracy. W ciągu 24 godzin za kółkiem można spędzić najwyżej 10 godzin. Wielu kierowców mimo to jedzie przez 30 i więcej godzin, robiąc sobie po drodze jedynie krótkie przerwy (po 10 godzinach jazdy kierowca powinien odpoczywać 11 godzin, wielu skracało ten czas do zaledwie 2-3 godzin). Po takim maratonie dramatycznie spada czas reakcji i rośnie ryzyko, że kierujący po prostu zaśnie za kółkiem.

Dlaczego firmy stawiają pracowników w takiej sytuacji? Jak zawsze, chodzi o pieniądze - kary za niedostarczenie towaru w terminie są dużo wyższe niż te za złamanie maksymalnego czasu pracy kierowców. Z kolei wysyłanie w podróż dwóch kierowców, którzy mogliby zmieniać się za kółkiem po prostu się nie opłaca.

Sami kierowcy zbyt głośno nie protestują - w ich przypadku przejechanie większej odległości w krótszym czasie również wiąże się z wyższym zarobkiem. Dlatego wielu decyduje się na kilkunasto- bądź kilkudziesięciogodzinne maratony, by dostarczyć towar na czas i ruszyć z kolejnym zleceniem.

(mpw)