Pasażerowie pechowego lotu z podkatowickich Pyrzowic na Rodos po południu wyruszyli w podróż. Po licznych przygodach. Samolot czarterowy, który wystartował w sobotę rano z pyrzowickiego lotniska, musiał wkrótce potem przymusowo lądować, bo na pokładzie zemdlała szefowa stewardess.

Zamieszanie zaczęło się jednak znacznie wcześniej. Najpierw - zaplanowany na godzinę 4 rano - start samolotu opóźnił się, bo pilot uznał, że konieczna jest wymiana opony w samolocie. Oponę trzeba było jednak sprowadzić aż z Krakowa. Kiedy ją zmieniono i samolot wystartował, zemdlała stewardessa.

Samolot najpierw musiał krążyć w powietrzu, by zrzucić paliwo, a kiedy wylądował, kobietę ocuciły czekające służby medyczne. Następnie przewieziono ją do szpitala w Tarnowskich Górach. Całe zamieszanie spowodowało jednak, że załoga przekroczyła limit czasowy, w jakim powinna wykonać lot. 154 pasażerów musiało czekać na zmianę załogi i wyruszyło w podróż dopiero po południu.