Szczecińskie pogotowie odpiera zarzuty rodziny kobiety, która zmarła w wigilijną noc za nim przyjechała po nią karetka. Bliscy twierdzą, że karetka przyjechała po blisko pół godzinie a rzecznik pogotowia, że po 12 minutach.

Sprawę wyjaśnia już prokuratura. Rodzina złożyła zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Bliscy, jak twierdzą, ponaglali pogotowie cztery razy. Monika Bąk, rzecznik pogotowia w Szczecinie podkreśla, że lekarze choć przyjechali już po zgonie pacjenta, to zmieścili się w ustawowym czasie, który określa ile lekarze mają czasu na dojazd do pacjenta: W mieści do 15 minut, poza miastem do 20. Tak przewiduje ustawa.

Jak ustalił reporter RMF FM, prokuratura bada też inną niejasną sytuację zgonu pacjenta. Sekcja zwłok wyjaśnia okoliczności śmierci mężczyzny, który dwukrotnie wzywał pogotowie ratunkowe w Szczecinie w ubiegłym tygodniu. Lekarze stwierdzili, że życiu mężczyzny nie zagraża niebezpieczeństwo. Po kilku godzinach zmarł w domu.