To nie był płód, a noworodek - donoszone, dobrze rozwinięte dziecko - wynika z pierwszych oględzin szczątków maleństwa, znalezionych w czwartek w Łodzi - dowiedziała się dziennikarka RMF FM Agnieszka Wyderka. Makabrycznego odkrycia dokonał robotnik, który pracował przy restauracji kamienicy w centrum Łodzi. Maleńkie ciało zawinięte było w "Kurier Łódzki" z 1926 roku.

Data wydania "Kuriera Łódzkiego" może okazać się pomocna w ustaleniu, kiedy zmarło dziecko, choć możliwe jest również, że dzieciobójca wykorzystał jedynie stary papier do owinięcia zwłok dziecka. Zbrodnia niekoniecznie musiała wydarzyć się w 1926 roku, ale śledczy podejrzewają, że dokonano jej przed kilkudziesięciu laty. Pewne jest, że gazeta jest oryginalna.

Ustalenie czasu śmierci dziecka i tego, czy urodziło się żywe, będzie największym wyzwaniem dla prokuratorów. Zachowały się bowiem tylko kości i fragmenty tkanek. Niewykluczone, że w ogóle nie uda się odpowiedzieć na te pytania - zauważa rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi Krzysztof Kopania.

Zwłoki dziecka znalezione zostały na poddaszu remontowanej kamienicy w centrum miasta. Szczątki były zawinięte w gazetę i ukryte w elementach stropu. Przypadkowo odkrył je jeden z robotników ekipy remontowej. Dziecko mierzyło ponad 50 cm i było dobrze rozwinięte, więc jest mało prawdopodobne, by zmarło samo z powodu wady wrodzonej albo by ktoś zabił je z tego powodu.

Śledztwo w tej tajemniczej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa Łódź-Śródmieście. O pierwsze wnioski będzie można pokusić się dopiero po przeprowadzeniu sądowo-lekarskiej sekcji zwłok. Prokuratorzy zlecili też Zakładowi Medycyny Sądowej w Łodzi specjalistyczne badania.

Agnieszka Wyderka

(edbie)