Sopocka straż miejska nie zauważyła na kamerach monitoringu, gdy w nocy z soboty na niedzielę kierowca wjeżdżał na Monciak, w górnej części tego deptaku, raniąc 20 osób. Nie informowała policji nawet, gdy kierowca dojechał do molo.

Komendant straży miejskiej tłumaczy, że strażnik, który powinien obserwować kamery, odbierał w tym czasie telefon z wezwaniem na interwencję - nie związaną z rajdem szaleńca.

Mamy identyczną ilość kamer jak policja, mamy taki sam podgląd - tłumaczy Mirosław Mudlaf i dodaje, że w straży miejskiej nikt na stałe nie obserwuje sopockiego monitoringu. Kierowcę na kamerach zobaczył policjant, ale dopiero, gdy 32-latek był już na molo i potrącił już ludzi. W tym czasie służby informowali już świadkowie.

Joystick tego monitoringu ma policja. Na prośbę policji, ten monitoring został przekazany. My mamy wtórny podgląd z tego monitoringu - mówi prezydent miasta Jacek Karnowski.

Jak tłumaczy z kolei policja, w okolicach ul. Bohaterów Monte Cassino było wtedy łącznie 13 patroli pieszych policji - 8 z komendy wojewódzkiej z wydziału prewencji, 5 z komendy miejskiej w Sopocie.

Wszystkie patrole były w trakcie interwencji. W kolejce były kolejne wezwania. Jacek Karnowski zadeklarował, że od teraz teren deptaka będzie kontrolowało dodatkowych 10 strażników miejskich. Zapowiedział, że dodatkowe patrole może wprowadzić też policja.

Dodał również, że konieczne jest stworzenie wspólnego stanowiska do obserwacji monitoringu. To powinien być funkcjonariusz policji, opłacany na przykład ze środków finansowych miasta - mówi Karnowski.

(abs)