"Dzięki wyprawie stryja odzyskałem spokój w sercu" - mówi Krzysztof Berbeka, którego ojciec zginął w marcu w czasie wyprawy na Broad Peak w Karakorum. Ciała Macieja Berbeki nie udało się odnaleźć, ale wiadomo, gdzie spoczywa. Jacek Jawień oraz brat himalaisty - Jacek Berbeka pochowali natomiast drugiego uczestnika wyprawy - Tomasza Kowalskiego.

Maciej Pałahicki: Można przypuszczać, co się stało z tatą?

Krzysztof Berbeka: Dzięki tej wyprawie stryja jest określone miejsce, gdzie tata jest, jest znana ta szczelina. Muszę powiedzieć, że odzyskałem spokój w sercu. W imieniu mojej mamy, braci i swoim możemy po prostu podziękować za tą wyprawę. Za to, co zrobili.

Ja obserwowałem to, co tam się działo. Warunki, w jakich oni działali. Nasuwa mi się tylko jedno określenie: że to było coś heroicznego. Nie przypominam sobie w historii himalaizmu takiego przypadku, żeby dwóch ludzi na ośmiu tysiącach zrobiło taką rzecz.

Tak, to prawda, zupełnie heroiczny wyczyn, nieprawdopodobna sprawa. Nie wiem, czy ktoś inny byłby w stanie zrobić to, co oni zrobili dla Tomka, dla taty, dla nas, dla rodzin, które zostały tutaj.

Marek Kowalski (ojciec Tomasza Kowalskiego): Ja bym chciał tylko powiedzieć, że chłopcy urzeczywistnili stare słowa Żuławskiego, że przyjaciół nie zostawia się nawet wtedy, kiedy są zamarzniętą bryłą. Chciałbym podziękować przede wszystkim ludziom dobrej woli, którzy umożliwili nam wyjazd i umieszczenie na Kopcu Gilkeya tablicy dla Maćka i Tomka, jak i ludziom, którzy dofinansowali wyprawę Jacka Berbeki i Jacka Jawienia.

Agnieszka Korpal (narzeczona Tomasza Kowalskiego): Nie ma słów, które mogą opisać nasze podziękowania i podziw, który my kierujemy do Jacków. Chciałam podkreślić, że chłopaki pokazali, że w tych górach jednak nie jest szczyt najważniejszy, a człowiek . I to jest strasznie ważne. Oni wiedzą, jak bardzo my im dziękujemy. Myślę, że to też jest dla nich ważne, ta nasza wdzięczność.

Ostatnio dużo się mówiło, że trochę brakuje człowieczeństwa w tych Himalajach. Oni pokazali, że to człowieczeństwo nadal tam jest, że tam się liczy człowiek.

Agnieszka Korpal (narzeczona Tomasza Kowalskiego): Zdecydowanie. Wyprawa bardzo dobitnie to pokazała. Oni też są takimi ludźmi, że dla nich to właśnie człowiek się liczy, a nie zdobywanie szczytu. I choć byli tak blisko, to zupełnie nie mieli w głowie, że będą na ten szczyt wchodzić, tylko mieli w głowie to, żeby godnie pochować Tomka. Myślę, że to jest coś wyjątkowego. Zasługują na pełen szacunek i podziw z naszej strony. Ze wszystkich stron.