Choć smażalnie w nadmorskich kurortach kuszą bogatym menu i świeżymi rybami, to równie świeże okazy zjemy w górach. Większość ryb nad Bałtykiem jest serwowanych z zamrażarki - informuje "Metro".

Dla większości turystów pobyt nad Bałtykiem i wizyta w smażalni, by zjeść świeżą rybę, to punkt obowiązkowy. Tyle że identyczną i tańszą rybę można przeważnie zjeść w domu. Około 70-80 proc. ryb na polskim rynku pochodzi z importu - mówi Leszek Wojciechowski ze Stowarzyszenia Importerów Ryb z siedzibą w Szczecinie. W Bałtyku mamy kilka gatunków na krzyż i limity połowów. Nie starczyłoby ich na nasze stoły - dodaje.

Co zatem łowi się w naszym morzu? Flądrę, która w lipcu i sierpniu jest gruba i pyszna. I śledzia - mówi Romualda Tuszer ze Zrzeszenia Rybaków Morskich. Cała reszta ryb z bogatego menu, które znajdziemy w każdej nadmorskiej restauracji, przyjechała z daleka.

To, że nad morzem dostaniemy najczęściej rybę mrożoną - jak przekonują importerzy - wcale nie oznacza, że będzie ona stara czy niesmaczna. Wymogi dotyczące mrożonych ryb są naprawdę wyśrubowane. Taka ryba podczas mrożenia nie traci ani na smaku, ani jakości. To od smażalni zależy, jak dobrze ją przygotuje - mówi Wojciechowski.