Świdnicka prokuratura wciąż nie może przesłuchać kierowcy, który w piątek spowodował wypadek autobusu wycieczkowego. Mężczyzna jest w bardzo złym stanie psychicznym. Śledczy chcą mu przedstawić zarzuty nieumyślnego spowodowania katastrofy w ruchu lądowym i narażenia życia oraz zdrowia pasażerów. Kierowcy może grozić za ten czyn kara od 6 miesięcy do 8 lat więzienia.

Kierowany przez mężczyznę pojazd wbił się w piątek w wiadukt kolejowy. Rannych zostało ponad 30 osób, głównie dzieci. W świdnickim szpitalu przebywają jeszcze trzy osoby. Trzech kolejnych pasażerów leczonych jest w szpitalach we Wrocławiu i Wałbrzychu.

Najdłuższa droga powrotu do zdrowia czeka trzynastoletniego chłopca, który przeszedł bardzo ciężką operację i znajduje się na oddziale intensywnej terapii. Co ważne, jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Wszystkie dzieci poszkodowane w wypadku autokaru są pod opieką psychologów.

Śledztwo w sprawie wypadku prowadzi świdnicka prokuratura. Śledczy sprawdzają między innymi, czy droga, na której doszło do tragedii, była odpowiednio oznakowana. Prokuratorzy na razie nie chcą zdradzać, czy w tej sprawie któremuś z zarządców drogi mogą grozić zarzuty. Niezależnie od tego postępowania sprawą oznakowania wiaduktów w Świdnicy zajmie się w środę miejski zespół do spraw bezpieczeństwa ruchu drogowego.

Natomiast zgodnie ze stanowiskiem urzędu miejskiego i starostwa powiatowego w Świdnicy, znaki informujące o wysokości wiaduktu były ustawione w opowiedniej odległości.