Kobieta, która za pieniądze wypożyczyła swój brzuch i urodziła dziecko obcych ludzi, zamierza przed sądem walczyć o prawo do opieki nad chłopcem. To pierwszy taki przypadek w Polsce - informuje "Dziennik".

32-letnia mieszkanka Łodzi rok temu podpisała umowę z bezdzietną parą z Warszawy. Poznała małżeństwo przez agencję, która pośredniczy w kojarzeniu matek zastępczych z ludźmi pragnącymi dziecka. Za 30 tys. zł zgodziła się wynająć swój brzuch i urodzić dziecko. Wszystko wydawało się proste, jednak w trakcie ciąży łodzianka pokochała dziecko. I chociaż zaraz po porodzie je oddała, teraz mówi z przekonaniem: Ono jest moje.

Nie jest wykluczone, że sąd zdecyduje o powrocie dziecka do surogatki, bo według polskiego prawa matką jest kobieta, która urodziła dziecko. Do dramatu - a taki niewątpliwie przeżyje wychowujące malucha małżeństwo - nie doszłoby, gdyby macierzyństwo zastępcze regulowane było prawem. Jednak w Polsce ciągle nie ma na to zgody.

W podobnych przypadkach orzekały już sądy w innych krajach. Amerykański wymiar sprawiedliwości w 1985 r. uznał ważność kontraktu zawartego z surogatką i nie pozwolił zatrzymać jej dziecka. Kanadyjski sąd w styczniu br., rozpatrując podobny przypadek, uznał, że jedynym prawowitym rodzicem dziecka jest biologiczny ojciec.