Polscy dyplomaci w Iraku i Afganistanie dostaną nowe samochody. Opancerzone auta mają skutecznie ochronić ich przed atakiem. Mają otwory strzelnicze w szybach i wyjścia ewakuacyjne. Z zewnątrz wyglądają jak zwykłe terenówki - pisze "Dziennik".

W ten weekend do Bagdadu lecą samochody dla polskiego ambasadora i jego ochrony. W Kabulu auta są już od kilku dni.

Pancerne auta zamówiono po terrorystycznym ataku z października 2007 r. Wtedy w Bagdadzie podczas zamachu na polskiego ambasadora zginął oficer BOR, Bartosz Orzechowski. Sam ambasador Edward Pietrzyk został ciężko poparzony. Wszystko działało źle. Odłamki z bomby dostały się do środka samochodu ambasadora. Kule przeszywały dach, wnętrze auta zaczęło płonąć.

Nowe pancerne samochody mają zagwarantować to, że październikowy dramat z Bagdadu już się nie powtórzy. Konstruktorzy BOR, którzy zaprojektowali auto, wzorując się na toyocie land cruiser, wyciągnęli wnioski z ataku na Pietrzyka. Wtedy ładunek przebił opancerzenie. Oficerowie BOR i ambasador wspominają, że pociski przelatywały wokół nich. Teraz zastosowano pancerz najlepszej klasy, nawet na dachu wozu.

Po wszystkich przeróbkach auto jest dwa razy cięższe od normalnego. Na pierwszy rzut oka toyoty od zwykłej, seryjnej terenówki różnią się tylko otworami strzelniczymi w szybach.

Pozorna normalność ma być dodatkowym atutem tych aut. Chodzi o to, by jak najbardziej wtapiały się w otoczenie.