Samochodowy pech prześladuje warszawskich strażników miejskich. Najpierw okazało się, że czterdzieści dopiero co kupionych samochodów łudząco przypomina auta policji, teraz okazuje się, że samochody do przewożenia zatrzymanych, zamiast plastikowych siedzeń mają trudną do czyszczenia zwykłą tapicerkę, a w autach do przewozu zwierząt zrezygnowano z klimatyzacji.

Strażnicy niejasno tłumaczą się ze swoich decyzji. Potrzebowali samochodów z siedzeniami ustawionymi bokiem do kierunku jazdy, kupili więc z siedzeniami ustawionymi przodem, a teraz wnioskują do ministra infrastruktury o odstępstwa i będą wymieniać siedzenia. Muszę kupić zgodnie z prawem, natomiast nie mogę wystąpić wcześniej o to, żeby go zmienić tłumaczy Danuta Cimoszewska, zastępca komendanta, która nadzorowała przetarg:

Z Komendą Główną Policji wyjaśniono też podobieństwo aut obu służb. Moim zdaniem, tylko ślepy nie zauważy, że to nie pojazd policji - twierdzi komendant Cimoszewska:

Rzeczywiście, oznakowanie nie łamie przepisów, ale ponieważ jest łudząco podobne do samochodów policyjnych, strażnicy mają dokleić po bokach pasy w kolorach Warszawy.