Rząd przeznaczy ponad 330 milionów złotych na opłacenie studentom nauki na renomowanych zagranicznych uniwersytetach. I tylko teoretycznie zobowiąże ich do odpracowania tej pomocy w kraju. Finansowaniu wyjazdów przeciwne są polskie uczelnie – pisze dzisiejszy „Dziennik Polski”.

Najzdolniejsi polscy studenci od przyszłego roku będą mogli bezpłatnie kształcić się na najlepszych uniwersytetach za granicą. Rządowym projektem takiej ustawy w przyszłym tygodniu mają się zająć posłowie.

Absolwenci studiów pierwszego stopnia (licencjackich lub inżynierskich) będą mogli uzyskać stopień magistra m.in. na renomowanych uczelniach w Wielkiej Brytanii, Francji czy Stanach Zjednoczonych. Ministerstwo nauki opłaci im czesne, a także pokryje koszty zakwaterowania i utrzymania w trakcie nauki. To nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych rocznie.

Rząd chce jednak, by po zdobyciu wykształcenia na zagranicznej uczelni absolwent wrócił do Polski i przepracował tu przynajmniej 5 lat. Problem jednak w tym, że w przygotowanym przez resort projekcie ustawy nie ma w ogóle mowy o konieczności pracy w Polsce, a jedynie o odprowadzaniu przez taki okres składek na ubezpieczenia społeczne i zdrowotne.

W środowisku akademickim już skrytykowano zamiary ministerstwa. "To niefortunny pomysł w sytuacji, kiedy liczba studentów maleje, a wiele uczelni znajduje się w coraz trudniejszej sytuacji. Warto mocniej wspierać nasze uczelnie, a nie finansować wyjazdy za granicę" - zauważa w rozmowie z "Dziennikiem Polskim" prof. Jerzy Waligóra, prorektor ds. kształcenia Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie.

Więcej przeczytacie w dzisiejszym "Dzienniku Polskim".