Dwaj studenci zawiadomili Państwową Agencję Atomistyki, że ich kolega konstruuje bombę atomową. Fałszywa informacja, która miała być dowcipem, spowodowała akcję policji. W środę przed wrocławskim sądem ruszył proces, w którym oskarżonym grozi do 8 lat więzienia.

Dwaj studenci zawiadomili Państwową Agencję Atomistyki, że ich kolega konstruuje bombę atomową. Fałszywa informacja, która miała być dowcipem, spowodowała akcję policji. W środę przed wrocławskim sądem ruszył proces, w którym oskarżonym grozi do 8 lat więzienia.
Zdj. ilustracyjne /McPHOTO /PAP/EPA

Do zdarzenia opisanego w akcie oskarżenia doszło w połowie kwietnia 2016 r. podczas zajęć informatycznych na Politechnice Wrocławskiej. Kacper S. i Mateusz T. weszli na stronę internetową Państwowej Agencji Atomistyki(PAA) i napisali maila, że ich kolega z grupy, który też uczestniczył w tych zajęciach, konstruuje bombę atomową; podali jego adres mailowy.

Chciałem zrobić głupi żart, bo z tym kolegą miałem różne utarczki. Dochodziło między nami do słownych docinków, on nazywał mnie Cyganem lub Rumunem. Nie chciałem nikomu zagrozić tym mailem - wyjaśniał przed sądem Kacper S.

Podkreślił, że maila pisał wspólnie z drugim oskarżonym Mateuszem T., ale nie był w stanie powiedzieć, który z nich wysłał tę wiadomość. Została ona wysłana z komputera, na którym pracował Mateusz T.

Ja w trakcie zajęć pomagałem innemu koledze i odchodziłem od komputera. W ogóle nie wiedziałem, że ta wiadomość została jednak wysłana - wyjaśniał Mateusz T.

Przyznał jednak, że ze współoskarżonym wchodzili na stronę PAA i redagowali - ich zdaniem - dowcipne wpisy, zastanawiając się, "co można byłoby napisać w takim miejscu, żeby zrobić koledze dowcip". Mateusz T. przyznał również, że "dowcipne maile z adresem kolegi" wysyłali wcześniej - m.in. do ZUS, na policję czy jednej z sieci handlowych.

Ja nie zdawałem sobie sprawy z tego, jaki może być skutek takiego maila. Sądziłem, że ktoś odpisze na adres kolegi, żeby sobie nie robił głupich żartów i na tym się skończy - mówił Kacper S.

Dodał, że gdy wieczorem na portalu społecznościowym przeczytał wpis kolegi o tym, że policja otoczyła jego dom i przeszukuje całą posesję - "był w szoku". Nazajutrz sam zgłosił się na komisariat i opowiedział o całej sprawie.

Prokuratura postawiła zarzuty oskarżonym z art. 224a Kodeksu karnego, który mówi: "Kto wiedząc, że zagrożenie nie istnieje, zawiadamia o zdarzeniu, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób lub mieniu w znacznych rozmiarach lub stwarza sytuację, mającą wywołać przekonanie o istnieniu takiego zagrożenia, czym wywołuje czynność instytucji użyteczności publicznej lub organu ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia mającą na celu uchylenie zagrożenia, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8".

Obrona złożyła wniosek o zmianę kwalifikacji czynu na art. 66 pkt. 1 kodeksu wykroczeń: "Kto ze złośliwości lub swawoli, chcąc wywołać niepotrzebną czynność fałszywym alarmem, informacją lub innym sposobem, wprowadza w błąd instytucję użyteczności publicznej albo inny organ ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia, podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1,5 tys. zł".

(az)