Palestyński zamachowiec otworzył ogień do żołnierzy izraelskich, raniąc dziesięć osób - podało izraelskie radio wojskowe. Napastnik podjechał samochodem przed wejście do budynku ministerstwa obrony i zaczął strzelać. Podczas próby ucieczki rozbił samochód. Rannego zamachowca schwytano.

"Widziałem strzelającego mężczyznę, a potem zauważyłem rannego żołnierza leżącego na ziemi" – mówił jeden ze świadków zdarzenia, także żołnierz. Poszkodowanych - ośmiu żołnierzy i dwóch cywilów - przewieziono do szpitala. Wszyscy odnieśli jedynie lekkie obrażenia. Policja i siły bezpieczeństwa zamknęły ulicę, na której doszło do zdarzenia. Palestyński zamachowiec został poważnie ranny, zarówno wskutek ran postrzałowych jak i od zderzenia z latarnią. "Został poważnie ranny i w tej chwili nie będzie mógł zostać przesłuchany" – powiedział Pini Halperin, dyrektor szpitala Ichilow w Tel Awiwie. Świadkowie mówią, że mężczyzna był uzbrojony w karabin automatyczny M-16. Zamach ostro skrytykował premier Izraela Ariel Szaron. "Byliśmy świadkami kolejnego aktu terroryzmu w centrum Tel Awiwu. Stan podwyższonej gotowości naszych sił pozwolił na zatrzymanie terrorysty" - powiedział rzecznik Szarona Avi Pazner. Był to pierwszy atak na izraelskich żołnierzy w wewnątrz Izraela od czasu wybuchu intifady we wrześniu ubiegłego roku.

Kilka godzin wcześniej izraelskie śmigłowce ostrzelały rakietami komisariat palestyńskiej policji w Rafah, na południu Strefy Gazy. Atak ten nie spowodował ofiar w ludziach. Według izraelskiej armii, rakietowy ostrzał był odpowiedzią na ostrzał moździerzowy ze strony Palestyńczyków.

foto RMF

14:50